Wyszukaj w serwisie
styl życia programy dzieje się z życia wzięte
Lelum.pl > Dzieje się > Ewa Minge aż PŁONIE ze złości! Wprost obwinia jurorów TzG
Klaudia Tomaszewska
Klaudia Tomaszewska 22.09.2025 10:58

Ewa Minge aż PŁONIE ze złości! Wprost obwinia jurorów TzG

Taniec z gwiazdami
KAPiF

Ewa Minge po wczorajszym odpadnięciu z „Tańca z Gwiazdami” nie gryzie się w język. Projektantka uznała, że decyzje jury to jedno, ale prawdziwy zgrzyt miał wydarzyć się na parkiecie: jej zdaniem Rafał Maserak i Iwona Pavlović świadomie powtórzyli w trakcie pokazu identyczną figurę, jaką wcześniej wykonała w swoim tańcu, by ją ośmieszyć. Internet zapłonął komentarzami – i to nie tylko od fanów programu.

Co wydarzyło się na parkiecie?

Wieczór zaczął się jak w scenariuszu live-show: konfetti, werble i uśmiechy, a skończył jak rozmowa po trzeciej w nocy – szczerze i bez filtrów. Po ogłoszeniu wyników Ewa Minge zasugerowała, że na oczach widzów rozegrała się „lekcja pokory”, ale nie w jej wykonaniu. Według projektantki jurorzy – a konkretnie duet Iwona Pavlović i Rafał Maserak – w swoim pokazie wpletli figurę identyczną z tą, którą chwilę wcześniej prezentowała z partnerem. W języku tanecznym taka figura to po prostu element choreografii (układ kroków i poz tanecznych), ale w show liczy się też kontekst: kiedy powtarza ją autorytet, można to odebrać jak przytyk.

Poczułam się wyśmiana – miała zasugerować Minge w kuluarach.

A pod nagraniami z odcinka posypały się komentarze: od „sprawa nadmuchana” po „to było złośliwe”. 

Co ciekawe, część fanów zwróciła uwagę, że identyczną figurę jurorzy wykonywali kiedyś z inną uczestniczką – co brzmiałoby jak przypadek, gdyby nie ogólna atmosfera napięcia.

Zarzut o „celową powtórkę” i burza w komentarzach

Gorąco zrobiło się pod krótkim wideo z programu. „O co chodziło z panem Maserakiem?” – dopytują użytkownicy. „Uzbzdurała sobie, że to dla jej ośmieszenia” – odpowiadają inni, dodając, że figura była częścią pokazu adresowanego do innej uczestniczki. Są też głosy wsparcia: „Granica między żartem a kpina bywa cienka, a Ewa ma prawo czuć, co czuje”. I tu mamy sedno: w telewizyjnym tańcu liczy się technika, ale i narracja. A ta – po wczorajszym wieczorze – ustawiła Minge w roli outsiderki, która nie chce być tylko „kolorowym dodatkiem” do show.

Warto przy tym przypomnieć, jak działa program: jurorzy po każdym tańcu oceniają występ i często – by wytłumaczyć widzom błędy – pokazują poprawne wykonanie danego elementu. To taki „mini-tutorial” na żywo. Problem zaczyna się, gdy uczestnik interpretuje to nie jako lekcję, lecz jako docinkę. Gdy dochodzi do tego presja wyniku, setki świateł i dwie kamery na twarz, każda mina staje się komentarzem, a każda figura – aluzją.

Co dalej z Ewą Minge i czy jurorzy odpowiedzą?

Czy projektantka wróci do programu w roli gościa, czy raczej odetnie się od „parkietowej fabryki emocji”? Jej wczorajsze wypowiedzi sugerują drugą opcję, ale telewizja lubi pojednania na wizji niemal tak samo jak ostre oceny. Producenci wiedzą, że „spór o figurę” to gotowy cliffhanger: 200 tysięcy widzów może zobaczyć w tym drobną złośliwość, a kolejne 200 tysięcy – zwykły zbieg okoliczności. Prawda bywa gdzieś pośrodku, czyli w montażu i interpretacji.

Na razie najgłośniej mówią internauci. Pod wideo z odcinka czytamy: „Jakieś obsesyjne przewrażliwienie na swoim punkcie”, „Zachowanie jurorów było nieeleganckie”, „Brawo za odwagę, Ewa!”. Emocje buzują, bo „Taniec z Gwiazdami” gra na dwóch fortepianach: techniki i ego. Jeśli jury w przyszłym tygodniu odniesie się do oskarżeń – a warto, by to zrobiło – możemy spodziewać się złagodzenia tonu albo… kolejnego tanga z pazurem.