Ojciec zaginionego Krzysztofa Dymińskiego odnalazł przedmiot. To może być przełom

Zaginięcie Krzysztofa Dymińskiego nadal porusza całą Polskę. Chłopiec wyszedł z domu 27 maja 2023 r. i do tej pory nie wrócił do domu. Jego rodzice nie ustają w poszukiwaniach. Ponieważ wg. przedstawionych dowodów, ślady urywają się przy Wiśle, ojciec chłopca od kilku lat przeszukuje rzekę, aby odnaleźć jakąkolwiek wskazówkę.
Zaginięcie Krzysztofa Dymińskiego. Mijają lata
16-latek wyszedł z domu 27 maja 2023 r. wczesnym rankiem. Jego trasa została zarejestrowana przez kamery monitoringu: autobusy, metro, aż do momentu, gdy o godz. 5.30 kamery uchwyciły go po raz ostatni na Moście Gdańskim. Od tego czasu nie ma z nim kontaktu.
Ojciec Krzysztofa Dymińskiego przeszukuje Wisłę
Ojciec Krzysztofa Dymińskiego, od prawie dwóch lat samodzielnie szuka zaginionego syna, przeczesując rzekę ze swoim sprzętem. Niestety, nie przynosi to skutku. Zdarza się jednak, że jego działania pomagają innym pogrążonym w rozpaczy rodzinom. Dzięki jego eksploracji Wisły udało się dwukrotnie odnaleźć ludzkie szczątki.


Ojciec zaginionego Krzysztofa Dymińskiego odnalazł obiekt w Wiśle
Tym razem ojciec Krzysztofa Dymińskiego odnalazł obiekt, który może mieć przełomowe znaczenie historyczne. To fragment Łodzi, która może pochodzić nawet z 1656 roku. Adrian Kłos, założyciel Pogotowia Archeologicznego, wyjaśnił w rozmowie z "tvnwarszawa.pl", że znaleziona łódź to najprawdopodobniej szkuta, popularny typ statku handlowego z XV–XVII wieku.
Szkuty były ówczesnymi kontenerowcami, zdolnymi do przewożenia nawet kilkudziesięciu ton ładunku, takich jak drewno, zboże czy bale. Były kluczowym środkiem transportu w tamtych czasach - wyjaśnia Adrian Kłos, założyciel Pogotowia Archeologicznego
Dodał również, że kilka takich jednostek rozbiło się w Polsce podczas Potopu Szwedzkiego, właśnie w 1656 r.




































