Pielgrzymka polityków PiS do słynnego sanktuarium. Nie uwierzycie za co się modlili

Politycy Prawa i Sprawiedliwości postanowili podziękować… Bogu. A raczej – Opatrzności. W tym celu cała pielgrzymka znanych z sejmu twarzy udała się do słynnego sanktuarium. Nie uwierzycie za co się modlili.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości w sanktuarium
Była niedziela, było sanktuarium, byli politycy. Spokojnie mogłoby to wyglądać jak klasyczna scenka z życia publicznego w Polsce – trochę duchowości, trochę kurtuazji, może okazjonalny cytat z Jana Pawła II. A jednak coś w tym wydarzeniu było wyjątkowe. Atmosfera skupiona, niemal uroczysta. Msza święta, święto Trójcy, świece, intencje. I obecni na miejscu przedstawiciele jednej, konkretnej partii – z pierwszych stron gazet i sejmowych ław.
Nie było flag, nie było przemówień, nikt nie machał mikrofonem ani nie cytował konstytucji. Zamiast tego – cisza. Modlitwa. Jedność. Sprawiali wrażenie, jakby przyszli tam nie tylko dla mediów, ale naprawdę – z przekonania. Choć przecież nie od dziś wiadomo, że polityka i religia w Polsce często wchodzą ze sobą w wyjątkowo zażyłe relacje.
Obrazek wyjątkowo sielankowy, ale za co właściwie się modlili? Niestety, nie za Polskę.


Politycy PiS modlą się za wygraną Karola Nawrockiego
Wybory wygrane, prezydent-elekt wyłoniony, a partia rządząca… klęka w podzięce. I to dosłownie. To właśnie dlatego cała pielgrzymka, na czele z Jarosławem Kaczyńskim, udała się do sanktuarium.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości modlili się za wygraną Karola Nawrockiego. Nie w sejmowej sali, nie na wieczorze wyborczym z szampanem, ale w kościele. I to z pełnym przekonaniem, że to nie tylko urny, ale i niebo dopomogło.
W dobie PR-owych zagrywek i chłodnych analiz sondażowych, taki gest – modlitwa za wynik wyborczy – może dziwić. Ale PiS od lat nie ukrywa, że blisko mu do ołtarza. Oczywiście – nie zabrakło pytań o to, czy to jeszcze duchowość, czy już polityczny spektakl. Czy msze dziękczynne za wygraną kandydata to wyraz wiary, czy raczej kolejny etap kampanii, tyle że na klęczniku. Ale w tym właśnie tkwi siła tego przekazu – jest symboliczny, emocjonalny, a przy tym nie do końca podważalny. Bo kto odważy się krytykować modlitwę?
Okazuje się, że i sanktuarium nie wybrano przypadkiem. Pasuje ono do profilu, jaki PiS stworzyło wokół siebie w ciągu ostatnich lat: “obrońców wiary”.
Do którego sanktuarium udali się politycy PiS?
Sanktuarium św. Andrzeja Boboli w Warszawie to jedno z najważniejszych miejsc kultu religijnego w stolicy, a zarazem wyjątkowy punkt na duchowej mapie Polski. Położone przy ul. Rakowieckiej, w sercu dzielnicy Mokotów, przyciąga nie tylko wiernych, lecz także polityków, pielgrzymów i osoby poszukujące ciszy i refleksji.
To właśnie tutaj spoczywają doczesne szczątki św. Andrzeja Boboli – jezuity, męczennika i jednego z patronów Polski, którego życie i śmierć stały się symbolem niezłomnej wiary i oddania Kościołowi. Jego relikwie umieszczone są w specjalnej kaplicy, która przyciąga rzesze modlących się i czcicieli.
Świątynia, prowadzona przez jezuitów, wyróżnia się spokojną, neobarokową architekturą oraz wyjątkową atmosferą skupienia. Obok funkcji sakralnej, sanktuarium pełni także ważną rolę społeczną i patriotyczną – odbywają się tu liczne msze w intencji Ojczyzny, wydarzenia rocznicowe oraz modlitwy o jedność narodową.
To miejsce, w którym religia spotyka się z historią, a duchowość z odpowiedzialnością za wspólnotę. Dlatego nie dziwi, że właśnie tu tak często modlą się nie tylko wierni, ale też ludzie sprawujący władzę.

























