Przeliczyli głosy z II tury wyborów prezydenckich. Szokujące odkrycie sądu

Kolejne nieprawidłowości w wyborach prezydenckich w Polsce. Prokuratura wszczyna śledztwo, a komisja sędziowska przelicza głosy. Dopatrzyli się błędu. Gdzie i jakiego?
Nieprawidłowości w wyborach prezydenckich w Polsce
W teorii miała to być kolejna uczta demokracji – obywatele w niedzielny poranek 1 czerwca ruszyli tłumnie do lokali wyborczych, gotowi wybrać nie tylko prezydenta, ale i – jak wielu wierzyło – kierunek, w jakim ma podążać Polska. Po jednej stronie Karol Nawrocki – kandydat kontynuacji, po drugiej Rafał Trzaskowski – twarz zmiany. Kampania była ostra jak brzytwa, emocje sięgały zenitu, a deklaracje kandydatów puchły od obietnic szytych na miarę wszystkich i nikogo.
Gdy lokale się zamknęły, a urny trafiły do komisji, zapanowała chwilowa cisza. Oficjalnie – głosowanie przebiegło bez zakłóceń. Nieoficjalnie – dopiero się rozkręcało. Bo tam, gdzie kończy się relacja telewizyjna, zaczyna się często to, co naprawdę warte uwagi: kulisy. I oto właśnie zza wyborczego parawanu wychyla się historia, która bardziej niż relacją z demokratycznego procesu, przypomina zwiastun politycznego thrillera.
I chociaż niektórzy próbują przekonywać, że „to tylko pomyłka”, to atmosfera wokół sprawy robi się gęsta. Nie pachnie już kartą do głosowania, tylko salą sądową.


Przeliczono głosy, znaleziono błąd
W całym kraju, jak grzyby po deszczu, zaczęły wyrastać przypadki wyborczych pomyłek – i nie chodzi tu o przejęzyczenia przy urnie czy pomylenie lokalu wyborczego. Mowa o błędach, które w normalnym państwie prawa powinny zapalać czerwone lampki. Grudziądz? Tam w Obwodowej Komisji Wyborczej nr 25 wiceprezes sądu sam przyznał: „głosy policzono dobrze, ale zapisano źle”. Karol Nawrocki nagle stał się Rafałem Trzaskowskim, a Trzaskowski – Nawrockim. To nie scenariusz komedii omyłek, tylko oficjalny protokół. Identyczna sytuacja miała miejsce w Mińsku Mazowieckim. I chociaż teoretycznie wszystko się zgadza po korekcie, niesmak pozostał – bo skoro można się pomylić przy tysiącach głosów, to co z resztą?
A teraz czas na Zabrze – miejsce, które przez chwilę rozgrzało internetowe komentarze równie mocno jak grill w długi weekend. Tu błąd był niby drobny: tylko jeden głos nie trafił tam, gdzie powinien. Zamiast zasilić konto Rafała Trzaskowskiego, został przypisany Karolowi Nawrockiemu. Skala? Minimalna. Znaczenie? Symboliczne. Ale przecież to właśnie z takich „drobnych pomyłek” składają się historie o wielkich fałszerstwach, które potem żyją własnym życiem w debatach, memach i konferencjach prasowych.
Wszystko zaczęło się od czujnego obserwatora społecznego, który – jak się okazuje – nie tylko patrzył komisji na ręce, ale też wiedział, co z tym patrzeniem zrobić. Złożył protest do Sądu Najwyższego, który sprawę przekazał do Sądu Rejonowego w Zabrzu. I tak ruszyła maszyna: głosy przeliczono ponownie w lokalu przy ul. Jurija Gagarina, w Szkole Podstawowej nr 42. Po korekcie: 683 głosy dla Trzaskowskiego, 543 dla Nawrockiego. Frekwencja? 74,09 procent. Demokracja? Działa. Ale czy działa bez zacięć? To już zupełnie inne pytanie.
Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie wyborów
Choć ogólnopolskie media grzmią o „pakiecie z Zabrza”, to tak naprawdę cała afera rozkręciła się gdzie indziej – w cichej, spokojnej Kamiennej Górze. Miasteczko, o którym zazwyczaj nie mówi się zbyt wiele, nagle stało się bohaterem ogólnopolskich serwisów i... przedmiotem zainteresowania prokuratury. Wszystko za sprawą pakietów wyborczych, które – delikatnie mówiąc – nie trzymały się żadnych standardów.
Karty wyborcze były pomieszane, protokoły nie zgadzały się z wynikami, głosy wyglądały, jakby zabłądziły w trasie. Dla jednych to tylko bałagan organizacyjny. Dla innych – niepokojący sygnał, że coś mogło zostać celowo „poprawione”. A w wyborach, gdzie liczy się każdy głos, nawet jedno przesunięcie w tabelce potrafi wywrócić całą układankę. Zwłaszcza gdy stawką jest prezydentura.
We wtorek Prokuratura Okręgowa w Jeleniej Górze wydała oficjalny komunikat: zostało wszczęte śledztwo w sprawie nieprawidłowości, do których doszło 1 czerwca 2025 roku podczas II tury wyborów prezydenckich w Okręgowej Komisji Wyborczej nr 6 w Kamiennej Górze. Sprawa została zakwalifikowana jako przestępstwo z art. 248 pkt 2 i 4 kodeksu karnego – mowa więc o poważnych zarzutach: fałszowaniu dokumentów wyborczych oraz naruszeniu zasad prowadzenia głosowania.
To już nie są drobne uchybienia. To zarzuty, które mogą nie tylko zakończyć polityczne kariery, ale i trafić do sądowych akt.




































