Wyszukaj w serwisie
styl życia programy dzieje się z życia wzięte
Lelum.pl > Dzieje się > Nagła decyzja Tuska! Rosyjski przywódca dostanie szału
Kacper  Jozopowicz
Kacper Jozopowicz 22.09.2025 12:52

Nagła decyzja Tuska! Rosyjski przywódca dostanie szału

Donald Tusk
Fot. KAPiF

Donald Tusk znów jest na ustach całej sceny — i to nie tylko politycznej. Po serii głośnych incydentów w powietrzu premier ogłosił, że decyzje o zestrzeliwaniu „obiektów latających” będą zapadać bez wahania, jeśli tylko naruszą polskie terytorium. Brzmi ostro? Tak miało brzmieć.

Jasna reguła i wyjątki, czyli kiedy „pukać do drzwi” rakietami

„Tu nie ma o czym dyskutować” — stwierdził Donald Tusk, pytany, co Polska zrobi z obcymi dronami czy samolotami nad naszym terytorium. Zastrzegł jednak, że w sytuacjach „szarych”, jak przelot rosyjskich myśliwców w pobliżu platformy Petrobaltic (to nie są polskie wody terytorialne), trzeba się „dwa razy zastanowić”. Innymi słowy: nad Polską – ogień, nad wodami międzynarodowymi – kalkulator i zimna głowa. Deklarację opisał „Fakt”, cytując premiera z najnowszego wystąpienia. 

Ta jednoznaczność nie wzięła się z próżni. Noc z 9 na 10 września przyniosła wielokrotne wtargnięcia rosyjskich dronów w polską przestrzeń powietrzną. Według „Rzeczpospolitej” i komunikatów wojska część bezzałogowców zestrzelono, a o sprawie natychmiast powiadomiono NATO. W tym samym tonie premier mówił na posiedzeniu rządu: „procedury zadziałały”, a zagrożenie zostało „wyeliminowane”.

Co w tym wszystkim jest ważne?

Liczby, cytaty i kulisy: ile dronów, gdzie i co dalej

Dane są twarde: wojsko raportowało o co najmniej kilkunastu, nawet ponad 20 wtargnięciach, z częścią obiektów strąconych przez polskie i sojusznicze siły. To był pierwszy raz, gdy nasi piloci i systemy obrony realnie „weszli do gry”, a nie tylko „trzymali gardę”. O sprawie pisały media na całym świecie, podkreślając, że polskie i natowskie myśliwce poderwano do akcji w trybie alarmowym.

Co z reakcjami u nas? Premier odwiedził 32. Bazę Lotnictwa Taktycznego w Łasku, gdzie w przyszłym roku mają dotrzeć F-35, i mówił do pilotów wprost: „To nie są już ćwiczenia, tylko bezpośrednia akcja”. Brzmi jak briefing przed kolejnym sezonem superprodukcji? Niestety, to nie film. W tle trwają dyskusje o lukach w polskiej obronie przeciwdronowej — specjaliści tonują panikę, ale zgodnie wskazują: sprzętu wciąż jest za mało, a systemy trzeba uzupełniać.

Jakie to może mieć konsekwencje?

Gra o wysoką stawkę: konsekwencje, ryzyko i plan na jutro

Po stronie faktów mamy jeszcze dwie ważne rzeczy. Po pierwsze, Warszawa i sojusznicy notują kolejne incydenty — SOP chwalił się „zneutralizowaniem” drona nad rządowymi obiektami, a zatrzymano też dwóch obywateli Białorusi. Po drugie, Ukraina zadeklarowała wsparcie szkoleniowe dla polskich formacji w zakresie obrony przeciwdronowej — od namierzania po zakłócanie i przechwytywanie. To nie kurtuazja, tylko transfer know-how z frontu, którego dziś potrzebuje cała Europa.

Czy twarda doktryna Tuska oznacza, że każdy „intruz” nad Bałtykiem będzie spadał w sekundę? Nie — i premier to mówi wprost. „Strzelać bez dyskusji” dotyczy naszego nieba, gdzie prawo i bezpieczeństwo są jednoznaczne. Na wodach międzynarodowych każdy ruch może wywołać lawinę, więc wchodzi dyplomacja i procedury NATO. Jeśli ktoś tu liczył na szarżę — przeliczył się. Za to opinia publiczna wreszcie dostała prostą zasadę: naruszasz granicę, ryzykujesz zestrzelenie. Kto wygra na tym politycznie? W krótkim terminie premier, który wygląda jak „szef ochrony” państwa. W długim — wygra ten, kto szybciej dosprzętowi OPL, zanim drony znów zapukają nocą.