PILNE! Rosyjskie myśliwce w strefie NATO

Estoński rząd informuje: trzy rosyjskie MiG-31 bez zezwolenia wleciały nad Estonię i utrzymywały się tam około 12 minut. Tallinn mówi o „bezprecedensowej bezczelności”, wzywa rosyjskiego dyplomatę i zapowiada presję polityczno-gospodarczą. Na wschodniej flance NATO znów głośno zawyły syreny, a pytanie brzmi: co Kreml testuje tym razem?
Test nerwów na Bałtyku
To już czwarty (według części źródeł: piąty) incydent w tym roku, ale skala i długość wtargnięcia robią wrażenie. Maszyny pojawiły się w rejonie wyspy Vaindloo, u wejścia do Zatoki Fińskiej — korytarza, którym rosyjskie lotnictwo i flota lubią zaznaczać obecność. Szef estońskiej dyplomacji Margus Tsahkna nazywa całą akcję „bezczelnością jak nigdy dotąd” i domaga się szybkiej reakcji partnerów.
Jeżeli ktoś miał nadzieję, że Rosja spuści z tonu, ten poranek ją rozwiał. Tallinn wezwał najwyższego rangą rosyjskiego dyplomatę i złożył formalny protest.
Fakty, cytaty, konsekwencje
Według komunikatów rządu w Tallinnie trzy MiG-31 (samoloty przechwytujące, czyli myśliwce tworzone do szybkiego wejścia na kurs kolizyjny z celem) utrzymywały się nad Estonią około 12 minut. To nie pierwszy raz: 8 września helikopter Mi-8 naruszył estońską przestrzeń, a w maju Su-35 zahaczył o nią podczas zamieszania wokół tankowca z tzw. „shadow fleet” (nieformalna, sankcjo-odporna flota przewożąca rosyjską ropę).
Tsahkna ostrzega, że Moskwa „na grubo” sprawdza czujność NATO. Na dobitkę — tydzień wcześniej ponad 19–21 rosyjskich dronów naruszyło polskie niebo; część z nich zestrzelono, co europejscy dyplomaci odczytują jako próbę sondowania reakcji Sojuszu. Słowem: wzór się powtarza.
Co dalej: presja czy przeczekanie?
Estończycy chcą twardszej linii: więcej sankcji, bardziej szczelna kontrola „cieniowej” żeglugi i szybsze decyzje w NATO. W Brukseli i stolicach regionu słychać echo: Kreml gra na drobne upokorzenia — kilkanaście minut w przestrzeni powietrznej tu, kilka dronów tam — by rozchwiać poczucie bezpieczeństwa. Kłopot w tym, że każde takie „muśnięcie” prawa międzynarodowego zwiększa ryzyko wypadku, a wypadki w wojskowym ruchu lotniczym lubią kończyć się polityczną lawiną.
Według kuluarowych rozmów dyplomatów, Tallinn liczy, że następny pakiet unijnych restrykcji obejmie też elementy wsparcia dla obrony powietrznej regionu. Brzmi znajomo? Tak, bo to właśnie obrona powietrzna stała się nową walutą wpływów w Europie Środkowej. I tak — w Tallinnie już sprawdzają, czy kolejny „test” nie czai się za horyzontem radarów.


































