Z ostatniej chwili! Amerykanie chcą się wycofać z państw bałtyckich. To złe wieści dla Polski

Niepokojące wieści płyną ze Stanów Zjednoczonych. Pentagon sygnalizuje, że Ameryka koncentruje się teraz na „obronie własnego terytorium”, co może oznaczać ograniczenie wsparcia dla państw bałtyckich. Decyzja budzi ogromny niepokój w Europie, gdzie eksperci ostrzegają przed wzrostem napięć i ryzykiem prowokacji w regionie.
Ameryka ostrzegała już od pewnego czasu
Podczas majowej sesji Rady Państw Morza Bałtyckiego w Estonii Matthew Whitaker, nowy ambasador USA przy NATO, stwierdził, że „po szczycie w Hadze rozpoczniemy rozmowy o redukcji amerykańskiego kontyngentu w Europie”. Mówił wprost o rejonie Bałtyku, podkreślając, że partnerzy powinni zacząć planować scenariusze większej "samowystarczalności obronnej”.
Dla stolic w regionie — od Kopenhagi po Tallin — była to pierwsza publiczna zapowiedź, że amerykański parasol może się kurczyć. Eksperci przypominali, że USA od lat przesuwają ciężar militarny na Pacyfik, a wojna w Ukrainie tylko tymczasowo opóźniła ten trend.
Pentagon: priorytetem jest obrona USA, wsparcie dla Bałtów zostanie okrojone
Jak ujawnił “Financial Times”, przedstawiciele Departamentu Obrony poinformowali niedawno unijnych dyplomatów, że fundusze z tzw. sekcji 333 — płacące za szkolenia i sprzęt sojuszników — zostaną przesunięte na potrzeby ”obrony terytorium kraju”. Cięcia mają dotknąć przede wszystkim Łotwę, Litwę, Estonię, a także Rumunię i Bułgarię.
Według rozmówców gazety decyzja jest elementem presji administracji Donalda Trumpa, by Europa "zapłaciła za własną obronę”. Szacunki mówią o setkach milionów dolarów mniej w perspektywie dwóch lat — to kwota, której budżety Bałtów samodzielnie nie udźwigną bez rezygnacji z części modernizacji.
Co to znaczy dla Polski? Ryzyko rośnie
Podczas ostatniego spotkanie w Waszyngtonie z Karolem Nawrockim prezydent Donald Trump zapewniał, że nie planuje wycofywać wojsk z Polski. Dodał też, że jeśli Warszawa wyrazi taką wolę, Stany Zjednoczone mogą „umieścić więcej żołnierzy” na terenie naszego kraju. To istotna deklaracja, ale eksperci ostrzegają, że ewentualne ograniczenie wsparcia militarnego dla regionu może mieć kilka poważnych konsekwencji.
Po pierwsze, mogłaby powstać większa luka po północnej stronie wschodniej flanki NATO. Słabsze możliwości obronne Litwy, Łotwy i Estonii oznaczałyby częstsze rotacje polskich jednostek w rejonie Bałtyku, zwiększając ich obciążenie. Po drugie, presja na budżet obronny Warszawy mogłaby wzrosnąć. Wycofanie amerykańskiego sprzętu i doradców z programów regionalnych mogłoby zmusić Polskę do „czasowego” wypełnienia braków – to setki milionów złotych rocznie. Po trzecie, istnieje ryzyko, że Moskwa potraktuje ograniczenie wsparcia jako okazję do testowania reakcji NATO, prowokując działania hybrydowe w krajach bałtyckich i pośrednio podważając bezpieczeństwo Polski, w tym strategiczny korytarz suwalski.
Dla Warszawy kluczowe będą najbliższe tygodnie: czy europejscy sojusznicy zdołają sfinansować ewentualną lukę po sekcji 333, i czy Waszyngton poda konkretną liczbę żołnierzy, którzy pozostaną nad Wisłą. Każde opóźnienie w decyzjach może mieć daleko idące konsekwencje dla bezpieczeństwa całego regionu.




































