Rosyjskie wojska są w POTRZASKU! Wiadomo, ilu żołnierzy zmarło. Kolosalna liczba

Rosyjskie wojska - tak, te, które miały „w trzy dni” dojść do Kijowa - znalazły się w potrzasku liczb. Według najnowszych analiz brytyjskiego wywiadu od początku pełnoskalowej inwazji w 2022 r. zginęło lub zmarło już o wiele więcej rosyjskich żołnierzy, niż publicznie przyznaje Moskwa. To statystyka, która nie mieści się w ramie propagandowych grafik. O jakich liczbach dokładnie mówimy i jakie szanse na zajęcie Ukrainy ma obecnie Rosja?
Liczby, których Moskwa się nie spodziewała
Rosyjskie wojska podnoszą koszty każdego metra zdobytego terenu, ale rachunek krwi rośnie szybciej niż naftowe dochody. 1,118 mln strat od 2022 r. to już nie „trudna kampania”, lecz krwotok państwa, które miało zastraszyć świat swoją „drugą armią globu”.
A rok 2025? Dodatkowe 332 000 poległych i zmarłych w ciągu kilkunastu miesięcy, czyli jest to jeden z najbardziej krwawych okresów dla sił zbrojnych Kremla. Rosyjskie wojska tracą tempo, morale i co najważniejsze ludzi, a linia frontu pozostaje uparta jak beton. Dla porównania: to tak, jakby z mapy zniknęło miasto wielkości Lublina. I choć propaganda wciąż gra marsza, fakty brzmią jak werbel: z każdym tygodniem brakuje doświadczonych żołnierzy, rosną wypłaty mobilizacyjne, a na prowincji przybywa świeżych pomników.
Ile lat brakuje Rosji „do zwycięstwa”?
Ostatni miesiąc na froncie przyniósł kolejną niespodziankę: według wyliczeń brytyjskiego tygodnika „The Economist”, przy obecnym tempie postępów z ostatnich 30 dni Rosji zajęłoby… 103 lata, by zająć całą Ukrainę. To nie bon mot, to kalkulator. Rosyjskie wojska męczą się o każdy kilometr.
Ta arytmetyka uderza również w kulisy polityki: Kreml musi wybierać między kolejnymi falami mobilizacji a niekończącą się wojną na wyniszczenie. Budżet państwa łata deficytami, a oligarchowie liczą straty w kontraktach eksportowych. Co 600-700 znaków oddech staje się krótszy: 200 mln dol. na amunicję kontra 200 dol. wypłacane rodzinom za „ładunek 200”, jak w żargonie armijnym nazywa się transport ciała poległego.
Mobilizacja, bunt czy rozejm pod presją?
Konsekwencje mogą być tylko trzy: rozszerzenie mobilizacji, pęknięcia w aparacie władzy albo wymuszony rozejm po cichu. Rosyjskie wojska nie odzyskają tempa bez nowej fali poborowych, a to kosztuje politycznie i społecznie. Z drugiej strony Ukraina, wspierana dostawami technologii i precyzyjnych dronów, gra na czas, który jak pokazują dane, działa na jej korzyść. Nawet jeśli Kreml zyska kilka wiosek, zegar wciąż tyka przeciwko niemu. Czy to oznacza szybki koniec? Raczej nie ma co na to liczyć. Ale oznacza to, że narracja o „nieuchronnym zwycięstwie” rozbija się o statystykę i mapę.


































