Decyzja zapadła! Rozpoczęło się zbrojenie. Zamówiono dodatkowe F-35

Kopenhaga bierze kolejne F-35 i dopełnia flotę do 43 maszyn. Jeszcze niedawno duńscy politycy kręcili nosem na amerykański sprzęt, a po Trumpowych pomysłach ws. Grenlandii nie brakowało głosów „dość tej zależności”. Teraz rząd mówi: bierzemy więcej i szybciej.
Od chłodu po ciepły przelew
Dania długo udawała, że ma komfort wyboru. Spór o Grenlandię, kąśliwe riposty z Waszyngtonu, a w tle wątpliwości: czy USA nie „wyłączą” kluczowego uzbrojenia, jeśli polityka się posypie? Szef komisji obrony Folketingu Rasmus Jarlov grzmiał wprost: żałuję F-35, unikajmy amerykańskiej broni, jeśli to możliwe. To rezonowało. A jednak – gdy przyszło do konkretów – wygrał realizm i mapy sztabowe.
Kopenhaga ogłosiła zakup 16 dodatkowych F-35 oraz program towarzyszących im bezzałogowców współdziałających z myśliwcami (tzw. CCA, „wierni skrzydłowi”). Decyzja ma spiąć bezpieczeństwo Danii z arktycznym korytarzem i wzmocnić zobowiązania w NATO. [Zobacz też nasz przegląd decyzji sojuszu o przekazywaniu F-16 Ukrainie – link wewnętrzny]. Oficjalne komunikaty rządu i resortu obrony są bezdyskusyjne co do skali: 16 sztuk więcej, razem 43, i plan przyspieszenia dostaw.
Liczby, cytaty, konsekwencje
Pozyskanie 16 dodatkowych myśliwców F-35 zapewnia historyczne wzmocnienie Duńskich Sił Powietrznych – powiedział minister obrony Troels Lund Poulsen, zapowiadając rozmowy z biurem programu F-35 o szybszym terminie dostaw.
Rząd wskazuje koszt całego pakietu modernizacyjnego (wraz z komponentem arktycznym) na poziomie ok. 27,4 mld koron – i ściśle łączy nowe F-35 z budową zdolności w Arktyce i na Grenlandii. To domyka rozpoczęty w 2016 r. proces wymiany F-16; do tej pory Dania odebrała część zamówionych maszyn i właśnie dlatego mogła przekazać Ukrainie 12 z 19 zadeklarowanych F-16. Wzrost liczby F-35 do 43 sztuk pozwoli nie tylko utrzymać dyżury nad Bałtykiem, ale też realnie rozciągnąć „parasol” nad Północą. [Oficjalny komunikat duńskiego MON], [materiały Lockheed Martin] oraz doniesienia agencji potwierdzają zarówno liczbę samolotów, jak i arktyczny komponent wydatków


Co to zmienia i dla kogo?
Dla NATO – sporo: F-35 to „mózg w powietrzu”, platforma stealth, która widzi i dzieli się danymi w czasie rzeczywistym, a przy tym potrafi prowadzić walkę radioelektroniczną. Dla Danii – jeszcze więcej: sygnał, że Kopenhaga nie będzie dłużej balansować między symboliką a zdolnościami. Dla polityki krajowej – lekcja pokory dla frakcji „odłączmy się od USA”: retoryka retoryką, ale geografia i Rosja nie biorą wolnego.
Wreszcie Arktyka: wspólne dowództwo, nowe czujniki, drony i „skrzydłowi” CCA to puzzle, które składają się w jeden obraz – duńska obecność ma być stała i widoczna. Jeśli ktoś liczył, że po burzy o Grenlandię Dania zmieni kurs na „europejskie wszystko”, dziś widzi raczej „transatlantyckie i europejskie naraz”. Opozycja pewnie jeszcze zapyta o koszty, ale polityczna klamka już zapadła – i trudno ją cofnąć, gdy pierwsze nowe samoloty zaczną patrolować północne niebo.


































