Tuż przed 10:00 zawyły syreny. Panika i ewakuacja w Gdyni

We wtorek, 17 czerwca 2025 roku, przed godziną 10:00, doszło do poważnego incydentu w laboratorium chemicznym przy ul. Chwaszczyńskiej w Gdyni. Co się stało?
Ewakuacja w Gdyni
Nieczęsto zdarza się, by poranek w Gdyni przypominał scenariusz thrillera chemicznego, ale właśnie taki spektakl rozegrał się 17 czerwca w jednym z laboratoriów przy ul. Chwaszczyńskiej. Kiedy większość z nas ziewała jeszcze nad poranną kawą, w jednym z pomieszczeń doszło do eksplozji – i nie była to bynajmniej reakcja łańcuchowa w ekspresie do kawy.
Pożar wybuchł błyskawicznie. Chemikalia – jak to chemikalia – nie pytają o zgodę, czy mogą się zapalić. Strażacy, niczym strażnicy porządku w ogniowym chaosie, zjawili się w liczbie aż 11 zastępów, wśród których znalazła się również jednostka od zadań specjalnych – ratownictwa chemicznego. To nie był zwykły alarm – to był test sprawności dla całego miejskiego systemu bezpieczeństwa.


Wybuch chemiczny w Gdyni: ewakuowano 259 osób
Decyzję o ewakuacji podjęto błyskawicznie, a z budynku wyprowadzono dwieście pięćdziesiąt dziewięć osób. Pracowników, naukowców, może też paru zdziwionych praktykantów, którzy jeszcze wczoraj czytali o takich akcjach w podręcznikach. W jednej chwili z laboratorium wiedzy zrobiło się pole potencjalnej katastrofy.
Szczęście w nieszczęściu – nikt nie ucierpiał. Ale samo słowo „laboratorium chemiczne” w kontekście „pożar” wystarcza, by zjeżyć włosy na karku nawet najspokojniejszym mieszkańcom Trójmiasta. W końcu, kiedy chemia wymyka się spod kontroli, efekty bywają trudne do przewidzenia – a i natura nie zawsze współpracuje z logiką strażackiego planu działań.
Pożar w laboratorium chemicznym w Gdyni: co było przyczyną?
Na razie nie wiadomo dokładnie, co spowodowało wybuch – choć pierwsze tropy prowadzą do samoczynnego zapłonu jednej z substancji. Śledztwo prowadzi straż pożarna, a eksperci będą przez najbliższe dni analizować, co poszło nie tak i co można było zrobić lepiej.
W całym tym zdarzeniu warto dostrzec coś więcej niż tylko spaloną salę laboratoryjną. To także przypomnienie – może brutalne, ale potrzebne – że bezpieczeństwo w miejscach pracy, zwłaszcza tam, gdzie króluje chemia, nie jest dodatkiem. Jest podstawą.
Można tylko mieć nadzieję, że z tego porannego koszmaru wyciągniemy wnioski, zanim przyjdzie powtórka. Bo nie wszystkie substancje chemiczne są tak łaskawe, by zapalić się tylko raz – i nikomu nie zrobić krzywdy.
















