„Ledwo weszłam do domu na święta i od razu na mnie napadli. Najgorsza była matka. Znowu mnie upokorzyła"
W życzeniach składanych sobie na święta często słyszymy o “wszelkiej pomyślności”, “spełnieniu marzeń”, “zdrowiu” czy “spokoju”. Ostatnie Boże Narodzenie Karoliny delikatnie mówiąc, nie należało do udanych. Kobieta starała się, jak mogła, aby zadowolić swoją rodzinę, niestety nie doczekała się od nich wdzięczności. Zamiast serdecznych słów i łamania się opłatkiem w zgodzie z bliskimi musiała łykać łzy.
Karolina nie dogadywała się najlepiej ze swoją rodziną
Karolinie nie wiodło się najlepiej w życiu. Pochodziła w wielodzietnej rodziny, a ojciec kiedyś był alkoholikiem. Choć jakimś cudem wyszedł z nałogu i przestał dręczyć rodzinę ciągłymi awanturami, nie zmieni to faktu, że przez wiele lat kobieta i jej rodzeństwo żyli w wielkim stresie. Dodatkowo nigdy im się nie przelewało, wiec o jakimkolwiek wsparciu finansowym ze strony rodziców mogła tylko pomarzyć.
Karolina ledwo skończyła 18 lat i już wyprowadziła się z domu. Chciała żyć na własny rachunek, zarobić na studia. Chwytała się więc każdej dostępnej pracy, była kasjerką w klepie, kelnerką, opiekowała się dziećmi i czasami dorabiała jako sprzątaczka. Kobieta bardzo bała się, że skończy tak jak matka, zaniedbana i pod butem męża. Dziewczyna obiecywała sobie, że zrobi wszystko, aby tego uniknąć.
Po kilku latach wydawało się, że Karolina wyszła na prostą, przynajmniej finansowo. Bardzo dobrze zarabiała, choć nie chwaliła się rodzicom i rodzeństwu, czym się właściwie zajmuje. Wolała zachować to w tajemnicy tak długo, jak tylko się da. Wszystkim się wydawało, że Karolina ciągle chwyta się różnych zleceń i nie ma stałego zatrudnienia. Rzeczywistość była jednak inna.
Karolina cały rok czekała na te święta
Przez kilka miesięcy Karolina wykonywała zlecenie za granicą i nie mogła kontaktować się zbyt często z krewnymi. Bardzo czekała na moment, w którym wróci do domu na święta i będzie mogła wszystkich obdarować starannie wybranymi prezentami. Dzięki swojej pracy nie musiała przejmować się pieniędzmi i oszczędzać, jak to zawsze mieli w zwyczaju jej rodzice. Zawsze z żalem wspominała te wigilie, gdy matka tłumaczyła, że św. Mikołaj musiał “ominąć” ich dom. Tym razem miało być zupełnie inaczej.
W końcu nadszedł długo wyczekiwany przez Karolinę dzień - 24 grudnia. Kobieta już od rana była w świetnym humorze. Wzięła długą kąpiel, po czym zaczęła się szykować. Wszystkie prezenty miała już spakowane i schowane w aucie, więc mogła skupić się na sobie. Zaczesała włosy w ozdobny kok, zrobiła sobie makijaż i założyła welurową, czerwoną sukienkę z długim rękawem. Tuż po 12 wsiadła w samochód i ruszyła w drogę do domu rodzinnego.
Te święta skończyły się katastrofą
Karolina już od progu została “powitana” przez matkę niewybrednym komentarzem, który dotyczył jej makijażu. Kobiecie nie spodobały się jej pomalowane czerwoną szminką usta.
Zmyj to, dziecko, zanim cię ojciec zobaczy! Przecież tak nie wypada - grzmiała od wejścia.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała, posłusznie udała się do łazienki. Zrobiło jej się przykro, ale nie chciała już od wejścia robić afery i niszczyć ducha świąt. Ostatecznie wzięła winę na siebie, przecież wiedziała, że ma konserwatywnych rodziców, nie musiała się tak stroić. Postanowiła, że tego wieczora puści uwagi matki mimo uszu. Niestety jej silna wola została wystawiona na próbę tuż po kolacji.
Karolina i jej rodzice wymienili się prezentami. Dziewczyna z ekscytacją obserwowała, jak jej ojciec rozpakowuje markowy zegarek, a matka — złotą biżuterię. Jednak zamiast podziękowań, na Karolinę spadł grad pytań:
Skąd ty wzięłaś na to wszystko pieniądze?!
Rodzice koniecznie chcieli się dowiedzieć, gdzie pracuje. Dziewczyna próbowała zmienić temat, ale matka nie dawała za wygraną. W końcu zarzuciła jej, że może jest “panią do towarzystwa”. Na ten przytyk Karolina już nie wytrzymała. Wyznała, że jest tancerką w klubie, jednak, tak jak się spodziewała, rodzice wcale nie spojrzeli na to przychylniej. Rozpętała się wielka awantura. Dziewczyna wykrzyczała swoim rodzicom w twarz, że nie chce ich więcej widzieć, po czym wybiegła z domu i wsiadła do auta. Siedziała tam jakiś czas, licząc, że może ktoś do niej przyjdzie. W końcu jednak straciła nadzieję i odjechała. To były jej najgorsze święta.