"Mam 79 lat. Dopiero przy grobie mojej żony poznałem prawdziwą miłość"
Żona Kaziemierza, Ewa, odeszła po długiej walce z rakiem. Mężczyzna wspierał swoją kobietę do końca, mimo że w ostatnich latach ich wzajemne stosunki nie były najlepsze. Mieszkali w jednym domu, jednak jakby oddzielnie. Postanowili nie rozwodzić się ze względu na wspólnie spędzone 50 lat małżeństwa. Po tym, gdy kobieta zmarła, Kazimierz pochował ją na warszawskim cmentarzu Brudnowskim. To właśnie tam miała początek historia, którą podzielił się w sieci.
79-letni mężczyzna podzielił się zaskakującą historią w sieci
"Mam 79 lat. Dopiero przy grobie mojej żony poznałem prawdziwą miłość" – tymi słowami Kaziemierz rozpoczął wpis na anonimwym forum internetowym, w którym postanowił podzielić się swoją historią, by zainspirować innych ludzi do podejmowania odważnych decyzji. Mężczyzna zdradził, że w wieku 70 lat został wdowcem. W rzeczywistości miał jednak wrażenie, że jego małżeństwo skończyło się dużo wcześniej.
Ja i Ewa byliśmy sobie obcy już od kilku lat. W żadnej z naszych rodzin nikt nigdy nie brał rozwodów, więc chociaż trudniej było się nam dogadać, postanowiliśmy pozostać w związku małżeńskim, ze względu na sentyment i wzajemną reputację. Z perspektywy czasu wiem, że nie powinniśmy na siłe trzymać się relacji, w której żadne z nas nie czuło się komfortowo. Zrorzumiałem to dopiero po śmierci małżonki – opisuje internauta.
Kobieta zmarła w 2015 roku na raka płuc. Odeszła po długiej i ciężkiej walce z chorobą, w której wspierał ją mąż. Niestety lekarze zdiagnozowali nowotwór zbyt późno, żona Kazimierza nie miała z nim żadnych szans. Gdy zmarła, mężczyzna poczuł się nagle bardzo samotny.
"Przepisałam mieszkanie na wnuka. Na starość nie miałam dachu nad głową" Tak przebiega balsamacja zwłok. Początek przyprawia o mdłości. A później? Jest tylko gorzejMężczyzna stracił żonę. Oprócz niej, nie miał nikogo
Mimo wszystko Ewa była nie tylko moją żoną, ale przede wszystkim przyjaciółką. Uczucie między nami się wypaliło, ale zawsze mogłem liczyć na jej pomoc, i wzajemnie. Dla starszych ludzi to ważne, by mieć w kimś taką opokę, zwłaszcza, że nasze dzieci utrzymywały z nimi sporadyczny kontakt. Wszystkie wyemigrowały za granicę, gdzie ułożyły sobie życie, więc koniec końców, mogliśmy liczyć tylko na siebie – podsumował Kazimierz.
Mężczyzna dobitnie przekonał się o tym, gdy dowiedział się, że jego syn i córka nie dadzą rady przylecieć na pogrzeb Ewy. Choć był w żałobie, musiał sam zająć się ogranizacją ostatniego pożegnania swojej małżonki. Wówczas zaczęła przyniatać go samotność. Zdał sobie sprawę, że prócz kobiety nie miał tak naprawdę nikogo bliskiego w swoim życiu.
Na pogrzebie Ewy pojawiło się raptem kilka osób, głównie znajomi z pracy, z którymi utrzymywała dobry kontakt nawet po przejściu na emeryturę. Nie miałem jednak ochoty na rozmowy z nimi, dlatego nie zaprosiłem na stypę. Gdy ksiądz skonczył nabożeństwo, odprowadziliśmy moją małżonkę na miejsce jej wiecznego spoczynku na Cemnatrzu Brudnowskim. Pochówek nie trwał długo. Po wysłuchaniu kondolencji zostałem przed grobem zupełnie sam – ciągnie internauta.
ZOBACZ TEŻ: “Pojechała na wyjazd służbowy i mnie zdradziła. I to z kim! W czym jestem gorszy od niego?”
Nad grobem jego żony doszło do zaskakującego spotkania
Kazimierz stał nad mogiłą żony i zaczął zastanawiać się nad sensem swojego własnego życia. W swoim wpisie przyznał, że nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. W domu nikt na niego nie czekał. Usiadł więc na ławeczce przed grobem i siedział tak kilka godzin w bezruchu, aż zaczęło zmierzchać.
Nie potrafię tego wyłumaczyć, ale nawet nie wiem, kiedy minął ten czas. Z zamyślenia wyrwał mnie głos jakiejś kobiety. Zapytała mnie, czy wszystko w porządku. Powoli się odwróciłem i zobaczyłem ubraną w czarny, eleganki płaszcz damę. To właśnie w ten sposób poznałem Krystynę – tłumaczy internauta.
Okazało się, że kobieta chciała pożyczyć od niego zapałki, by móc zapalić znicz na gorbie swojego męża, który znajdował się alejkę dalej. Ponieważ o tak później porze na cmentarzu nie było już żywej duszy, od razu skierowała swoje kroki do Kaziemierza. Dopiero, gdy poszedła bliżej, zdała sobie sprawę, że mężczyzna siedzi w bezruchu, więc zaniepokoiła się. Po krótkiej rozmowie, jaką z nim przeprowadziła, zaproponowła, by poszli razem na kawę. Kazimierz zgodził się bez wahania.
Przesiedzieliśmy w pobliskiej kawiarni aż do jej zmknięcia. Krysia opowiedziała mi o swoim zmarłym mężu, a ja wyrzuciłem z siebie wszystkie emocje, które towarzyszyły mi od śmierci Ewy. Opowiedziałem jej też o naszym małżeństwie i o tym, że od dłuższego czasu nic nas nie łączyło. Krystyna wysłuchała mnie cierpliwie, po czym zapropnowała, żebyśmy jeszcze się spotkali, na co przystałem z ogromną chęcią.
Od spotkania do spotkania, stawaliśmy się sobie z Krysią coraz bliżsi, a teraz w ogóle nie umiemy już wyobrazić sobie bez siebie życia. Okazało się, że prawdziwą miłość poznałem dopiero nad mogiłą własnej żony. Dopiero wtedy zrozumiałem, że zasługuję na szczęście, nieważne, ile mam lat. Teraz liczy się tylko to, że mogę przy swojej ukochanej spędzić resztę swoich dni – zakończył Kazimierz.