Nawrocki dołączył do kiboli. Zrobił to chwilę po zaprzysiężeniu. Nagle tłum zaczął skandować

Filmik z trybun Lechii Gdańsk obiegł sieć: świeżo zaprzysiężony Karol Nawrocki zamiast grzecznej loży VIP ląduje w „młynie”, czyli tam, gdzie puls stadionu bije najmocniej. Kibice skandują jego nazwisko, Służba Ochrony Państwa robi kordon, a stadionowy bęben wybija rytm jak w klipie wyborczym. Gest „blisko ludzi”? A może początek całkiem nowej, bardzo gdańskiej prezydentury?
Od loży do „młyna”
Scenariusz był prosty: mecz Lechia–Motor, prezydent na stadionie, najpierw w loży, potem krótki marsz w stronę sektora ultras. „Młyn” to grupa najbardziej zagorzałych fanów — prowadzą doping, wieszają flagi, organizują oprawy, a bywa, że rozgrzewają też emocje służb. Właśnie tam pojawił się prezydent, a trybuny odśpiewały mu nazwisko niczym refren.
Kilka dni po zaprzysiężeniu (6 sierpnia) trudno o bardziej czytelny symbol nowego stylu: zamiast kotylionu — szalik w barwach.
Osiem rzędów buforu, sześć minut adrenaliny
Fakty są twarde jak plastikowe krzesełka: Służba Ochrony Państwa (SOP — państwowa formacja chroniąca VIP-ów) uzgodniła z liderami „młyna” ośmiordzędowy bufor bezpieczeństwa. Prezydent stał kilka metrów od tłumu, otoczony ochroną; wejście do sektora trwało około sześciu minut.
Z trybun poleciało „Karol Nawrocki!” i „Lechia Gdańsk!”, a na płocie zawisł transparent: „Byłeś, jesteś, będziesz zawsze kibicem Lechii”. Mecz zakończył się remisem 3:3, a kamery złapały całą sekwencję — od kciuka w górę po ukłony w stronę fanów.
Polityka na bębnie. Ryzyko, kalkulacja i szeptana anegdota
Według gdańskiego serwisu to pierwszy przypadek, by urzędujący prezydent RP wszedł do sektora ultras — i to nie tylko w Polsce. Zderzenie państwowego orła z kulturą stadionu to komunikat prosty: „nie boję się trudnych miejsc”, ale i rachunek ryzyka dla SOP. Jeśli ta linia ma być stałym elementem wizerunku, wkrótce trzeba będzie odpowiedzieć na twarde pytania: co z zakazami stadionowymi, akcjami pirotechnicznymi, dialogiem z organizowanymi grupami kibiców?
W kuluarach mówiono nawet, że klub rozważał oprawę z orkiestrą i hymnem na murawie — ostatecznie zrezygnowano, ale sama plotka mówi dużo o napięciu między protokołem a spontanicznością. Jedno pewne: Nawrocki pokazał, że nie zamierza wracać do prezydenckiej szklarni. A skoro pierwszy mecz skończył się remisem, to czy druga połowa — na politycznym boisku — nie będzie już grą o pełną stawkę?


































