Kłęby dymu na drodze dla rowerzystów. Sceny grozy w Warszawie

Na ruchliwej arterii Warszawy rozegrała się scena, której nikt nie chciał oglądać: płonący wózek inwalidzki, kłęby dymu i spontaniczna akcja ratunkowa. W sobotę, 20 września, około 13:45 w Alejach Jerozolimskich elektryczny wózek nagle stanął w ogniu. Na miejscu pojawiły się wszystkie służby, a pożar wózka inwalidzkiego to dziś temat, o którym mówi pół miasta.
Ogień i błyskawiczna akcja przechodniów
To było w biały dzień i na oczach setek osób. Na drodze dla rowerów wzdłuż Alej Jerozolimskich wózek zaczął się palić - pierwsze płomienie w sekundę zmieniły się w buchający ogień. Świadkowie i kierowcy, którzy zjechali na pobocze, ruszyli do 60-latka bez wahania. Wyciągnęli go z rozgrzanego sprzętu, ugasili tlące się ubranie i przekazali ratownikom.
Strażacy szybko dogasili resztki wózka i sprawdzili je kamerą termowizyjną, by wykluczyć ponowne zapalenie. Pożar wózka inwalidzkiego na tak ruchowym odcinku to gotowy scenariusz na tragedię, ale tym razem na szczęście wygrał refleks ludzi.
Kolizja i śledztwo. Jest nagranie z miejsca zdarzenia
Chwilę po wybuchu ognia w Alejach Jerozolimskich doszło też do kolizji dwóch aut. Kierowcy, rozproszeni widokiem płonącego pojazdu na poboczu, nie utrzymali bezpiecznego dystansu, a nagranie z tego zdarzenia krąży już w sieci. Policja prowadzi czynności, które mają ustalić pełen przebieg wydarzeń: od pierwszej iskry w wózku po skutki w ruchu drogowym.
Zdrowie poszkodowanego
60-latek, poparzony w ręce i plecy, przebywa pod opieką lekarzy. Straż pożarna potwierdza: na miejscu podano jeden prąd wody i zabezpieczono teren, a przyczynę ustali policyjne postępowanie. Eksperci od bezpieczeństwa sprzętu elektrycznego przypominają: regularny serwis, kontrola stanu baterii i ładowanie wyłącznie oryginalnymi ładowarkami znacząco zmniejszają ryzyko awarii.
Zewnętrzne źródła podają, że nagranie z Alej szybko obiegło media, a służby wstępnie mówią o usterce akumulatora. Czy płonący wózek inwalidzki stanie się impulsem do przeglądów technicznych takich pojazdów w stolicy? Na razie wiemy jedno: odwaga przechodniów i kierowców przyniosła konkret - uratowane życie.


































