Przechodnie widywali w oknie małego chłopca. Opuszczony dom w Warszawie skrywa tragiczną historię
Dziś w Warszawie przy ulicy Szeligowskiej 32 stoi już nowy blok, ale Warszawiacy na pewno dobrze pamiętają jeszcze całkiem nieodległe czasy, gdy w tym miejscu był nawiedzony dom. Ten skrywa dramatyczną tajemnicę śmierci wielu osób.
Po tragicznych wydarzeniach, które miały tam miejsce, przechodnie nie raz widzieli podejrzane rzeczy.
Nawiedzony, opuszczony dom przy Szeligowskiej
Wspomniany dom był częściowo strawiony przez pożar, który miał miejsce w 1986 roku. Pomimo tego przechodnie zarzekali się, że w jego oknach widzieli czasem małego chłopca oglądającego ulicę. Inni z kolei zarzekali się, że widzieli poświatę od telewizora. Według niektórych opowieści w pewnych godzinach można było nawet na placu tego domu dostrzec bawiące się dzieci. Przed pożarem mieszkała ich tam dwójka.
Ze względu na te rzekome zjawiska do domu nie wprowadzali się nawet bezdomni, choć budynek spokojnie mógł być schronieniem dla kilku takich osób. Ci, którzy próbowali tam nocować, szybko stamtąd uciekali.
To WŁAŚNIE on podłożył tajemniczą paczkę pod dom dziecka. Szokujące, kim jest darczyńca. Szczęka opadaCo stało się w opuszczonym domu?
W kwietniu 1986 roku doszło tam do pożaru. Przed nim mieszkało tam małżeństwo z dwójką dzieci. Gdy udało się zniwelować płomienie, w domu znaleziono ciała wszystkich domowników. Sęk jednak w tym, że ci nie zginęli od ognia czy czadu, a od pocisków.
Małżeństwo zostało znalezione wspólnie w pokoju stołowym, w którym leżała także strzelba. Ciała dzieci leżały w ich pokojach. Chłopca znaleziono w łóżku, a dziewczynę skuloną w kącie. Przy czym młodzieniec nie wyglądał na takiego, który spodziewał się ataku, pozycja jego siostry już na to wskazywała. Obydwoje również byli zastrzeleni.
Kto dokonał morderstwa?
Do dziś tak naprawdę nie wiadomo, co stało się tamtej kwietniowej nocy przy Szeligowskiej 32. Możliwe są 2 scenariusze. Pierwszy z nich zakłada, że to głowa rodziny, czyli Janusz S. jest sprawcą. Miał on zastrzelić najbliższych, a potem samego siebie tuż po tym, jak podpalił dom.
Według drugiej wersji zbrodni dokonali włamywacze. Ci mieli zamordować rodzinę, a później, by zatrzeć ślady, chcieli spalić dom. Tę wersję forsowali mieszkańcy. Służby skłaniały się za to w kierunku pierwszej.
Źródło: Antyradio