Rodzice są wściekli! Tak będzie wyglądała edukacja zdrowotna. Wyszło na jaw

Nowy rok szkolny ma przynieść zmianę, o której dyskutujemy od miesięcy: edukacja zdrowotna zastąpi WDŻ. Minister Barbara Nowacka zapowiadała ją początkowo jako przedmiot obowiązkowy, ale po burzliwych konsultacjach kurs został skorygowany — od 1 września 2025 r. zajęcia mają być nieobowiązkowe, z możliwością rezygnacji tak jak przy WDŻ. Co realnie zmieni się na planach i w klasach? I czy spór wokół treści wygaśnie wraz z dzwonkiem?
Od zapowiedzi do rozporządzenia: zwrot akcji
Jesienią 2024 r. MEN skierowało projekty do konsultacji publicznych, planując edukację zdrowotną w miejsce WDŻ od roku 2025/26. W styczniu 2025 r. Nowacka w Radiu ZET broniła pomysłu w wersji „obowiązkowej”, podkreślając, że treści będą oparte na faktach i dostosowane do wieku uczniów. W marcu nastąpił pivot: resort ogłosił, że przedmiot będzie nieobowiązkowy (rodzic lub pełnoletni uczeń może pisemnie zrezygnować), a podstawę programową podpisano i opublikowano w Dzienniku Ustaw.
Zajęcia w podstawówce wpisano w wymiarze 1 godziny tygodniowo przez cały rok; w szkołach ponadpodstawowych — zgodnie z nowymi ramówkami, zwykle 1 godzina tygodniowo w przewidzianych klasach.
Rodzice kontra MEN: czas, treści, pieniądze
To, co jedni nazywają „spójną profilaktyką zdrowotną”, inni widzą jako „ideologizację programu”. Skalę sporu widać po konsultacjach: do MEN wpłynęły tysiące uwag i protestów, w tym apel Fundacji Proelio z 76 tys. podpisów. Równolegle badania opinii pokazywały, że większość Polaków popiera samą ideę przedmiotu — rozbieżność szła o zakres i obowiązkowość.
Na lekcje wchodzi m.in. zdrowie psychiczne, dojrzewanie i seksualność, cyberhigiena, uzależnienia czy żywienie — czyli tematy, które już częściowo goszczą na biologii, wychowaniu fizycznym i godzinach wychowawczych, ale tu mają własną ramę i ocenę.
Kto ma poprowadzić zajęcia?
MEN precyzuje, że edukacji zdrowotnej mogą uczyć m.in. nauczyciele biologii, przyrody, WF-u, WDŻ, psychologowie szkolni oraz osoby z wykształceniem medycznym (np. pielęgniarki, lekarze, dietetycy) — oczywiście z przygotowaniem pedagogicznym. To brzmi rozsądnie, ale rodzi praktyczne pytania: czy dyrektorzy w kilka miesięcy dopną kadry, gdy podstawy programowe zmieniały się jeszcze wiosną?
I czy szkoły dostaną narzędzia do prowadzenia delikatnych treści w sposób neutralny światopoglądowo, tak by uczeń mógł zrezygnować z udziału, a pozostający — czuć się bezpiecznie? Tu decydujące będą scenariusze zajęć, szkolenia i nadzór pedagogiczny.


































