Wyszukaj w serwisie
Zdrowie i żywienie Aktywność silversa Pielęgnacja i uroda Lifestyle Silver Quizy
Lelum.pl > Dzieje się > Świadkowie pożaru w Poznaniu aż rwali włosy z głowy. "To był moment, nagle bum"
Julia Bogucka
Julia Bogucka 25.08.2024 20:36

Świadkowie pożaru w Poznaniu aż rwali włosy z głowy. "To był moment, nagle bum"

Pożar w Poznaniu świadkowie
Fot. Państwowa Straż Pożarna, poznan_moment/X

Świadkowie pożaru w Poznaniu wciąż otrząsają się z emocji. Podczas gdy na miejscu zdarzeń wciąż trwają czynności, spływają kolejne relacje tych, którzy mieszkają nieopodal kamienicy. To, co czuli, nie mieści się w głowie.

W Poznaniu doszło do pożaru

Krótko przed półnową na poznańskich Jeżycach doszło do tragedii. W jednej z kamienic przy ulicy Kraszewskiego wybuchł pożar, który w szybkim tempie rozprzestrzenił się po całym budynku. To ze względu na drewniane stropy. Już krótko później ogień zajął dach budynku obok. Czujka umieszczona w jednym z lokali mieszkalnych wychwyciła zagrożenie i zaalarmowała służby, które przybyły na miejsce już po trzech minutach.

GVzNUWgWcAAyyKf.jpg
Fot. Państwowa Straż Pożarna

Pierwsze zastępy straży pożarnej rozpoczęły działania ewakuacyjne. Mieszkańcy opuścili swoje lokale, ci, którzy przebywali na wyższych piętrach, wychodzili przez okna, wsiadając do specjalnych koszy. Następnie ratownicy przystąpili do działania. Weszli do kamienicy, jednak po chwili doszło do dwóch eksplozji. Jedenaścioro strażaków zostało rannych, budynek opuścili samodzielnie. Dwoje z nich zostało w środku.

W poczcie zaginionej Jowity rodzina znalazła niespodziewany list. Jego treść szokuje Doda wyszła na scenę i ludzie aż zamilkli. Takiej zmiany mało kto się spodziewał

Strażacy nie przeżyli pożaru w Poznaniu

Obecni na miejscu ratownicy rozpoczęli akcję gaszenia pożaru. Wszystko potrwało dobre kilka godzin, następnie w pogorzelisku zaczęto szukać zaginionych strażaków. Warto zaznaczyć, że w międzyczasie zawalił się strop jednej z klatek schodowych. Niestety ostatecznie okazało się, że dwóch młodych mężczyzn nie udało się uratować. Jeden z nich miał żonę i dwoje dzieci.

Trwają działania mające na celu wyjaśnienie okoliczności pożaru. Na miejsce przybył wiceminister MSWiA Wiesław Leśniakiewicz, który nie chce na ten moment powiedzieć, co było bezpośrednią przyczyną zdarzenia. Mówi się o wybuchu akumulatorów lub butli gazowej. Pewne jest jedno — ogień pojawił się w budynku przez coś, co znajdowało się w piwnicy. Okolica kamienicy jest obecnie zabezpieczona, ruch tramwajowy został wstrzymany, podobnie jak działalność okolicznych budynków. Może to potrwać nawet kilka tygodni, później budynek zostanie wyburzony.

Czy to była butla propan-butan, czy może inna okoliczność, nie chciałbym w tym momencie jednoznacznie powiedzieć - tłumaczył Wiesław Leśniakiewicz, wiceszef MSWiA.

ZOBACZ TEŻ: Legendarna aktorka już żegna się z tym światem. Jej wyznanie porusza do żywego

Świadkowie komentują pożar w Poznaniu

W okolicach kamienicy, która zajęła się ogniem, zgromadziło się wielu mieszkańców Poznania. Duża część starała się pomóc strażakom w działaniach — udokumentowano osoby podające im wodę i wspierające w inny sposób. Inni nagrywali zdarzenie lub obserwowali. Okazuje się, że efekty eksplozji dosięgnęły nawet budynki znajdujące się w okolicznych dzielnicach. Świadkowie zabrali głos i zrelacjonowali, co poczuli w chwili wybuchu.

- Huk był tak wielki, jakby samochód wjechał w ten budynek. Zbiegłem na dół zobaczyć, co się stało. Widok był okropny. Z budynków na około wyleciały szyby - opowiada w rozmowie z “Faktem” jeden ze świadków zdarzenia.

- My jeszcze nie spaliśmy, ale byłam już w piżamie i w tej piżamie zostałam. Wzięłam tylko torebkę. Usłyszeliśmy dwa bardzo głośne huki i potem było czuć ciepło. Wtedy też zaczęła pojawiać się straż i karetki. Sama widziałam rannych strażaków, to było straszne - opowiadała dziennikarzom “Głosu Wielkopolskiego” mieszkanka sąsiedniej kamienicy.

- Nasze mieszkanie znajduje się na górze i przylega do kamienicy, w której wybuchł pożar. Z informacji, jakie mamy, już wiemy, że są poważne szkody, ale nie wiemy jakie. Na początku pożar był na parterze, ale w pół godziny dotarł już na samą górę. To się działo bardzo szybko - dodają w rozmowie z "Głosem" kolejni mieszkańcy.