Dzieje się! Karol Nawrocki pod ścianą. Politycy są wściekli

Prezydent Karol Nawrocki weta nie używał — do teraz. Zatrzymał tzw. ustawę wiatrakową, a jego ludzie mówią o „postawieniu pod ścianą” i „szantażu politycznym”. Co naprawdę zawetował, czemu w projekcie rządu znalazło się mrożenie cen prądu i czy od 1 października nasze rachunki faktycznie nie wzrosną?
Gra o wiatraki i rachunki
Ustawa wiatrakowa (czyli nowelizacja zasad budowy farm wiatrowych i odległości turbin od domów) została sklejona z przepisami o zamrożeniu cen energii. Pałac Prezydencki uznał to za próbę wciśnięcia weta w narożnik.
Ustawa wiatrakowa była próbą postawienia pod ścianą pana prezydenta i zastosowania wobec niego szantażu politycznego, forsowanego przez rządzących. (...) Z 98 stron ustawy dwie strony dotyczyły przepisów regulujących mrożenie cen energii elektrycznej - przekazała na łamach “Interii” rzecznik prezydenta Karola Nawrockiego Rafał Leśkiewicz.
Prezydent zawetował pakiet i jednocześnie zapowiedział własny projekt o cenach prądu. Trudno o bardziej czytelną deklarację: wiatraki osobno, rachunki osobno. Argument Pałacu? W ustawie rządzących sprawy energii były tylko „doklejką”, a reszta dotyczyła wiatraków — i to one miały pójść na szybko.
Jeżeli rząd zdecyduje się na akceptację rozwiązania pana prezydenta, opierającego się w stu procentach na projekcie rządowym, to od 1 października obywatele będą płacić takie same rachunki, jak płacą dzisiaj - dodał Leśkiewicz.
Co dalej w tej sprawie?
Fakty, liczby, cytaty. Co naprawdę się stało?
Leśkiewicz wylicza, że z 98 stron rządowego projektu tylko dwie dotyczyły mrożenia cen energii. Reszta to liberalizacja wiatraków; stąd weto i propozycja, by mrożenie cen przyjąć w oddzielnej ustawie. Jeśli Sejm zaakceptuje prezydencki projekt, „od 1 października obywatele będą płacić takie same rachunki, jak dzisiaj” — słyszymy z Pałacu. Do tej pory Nawrocki rozpatrzył 22 ustawy, z czego 21 podpisał; to pierwsze weto w tej kadencji. W tle jest jeszcze wyborcza obietnica obniżki cen prądu o 33 proc., którą Kancelaria wciąż przypomina.
A jak zareagowała polityczna scena? Premier grzmi o „koszmarnej niekompetencji”, Pałac odpowiada, że to rząd „szantażował” obywateli i prezydenta łączeniem odległości wiatraków z portfelami rodzin.
Zła wola albo koszmarna niekompetencja prezydenta Nawrockiego. Niewykluczone, że jedno i drugie. Jego weto oznacza droższy prąd dla wszystkich Polaków - dziś i w przyszłości. Pierwsze egzaminy: z dyplomacji i energetyki oblane. Zapłacą wszyscy - napisał Donald Tusk na platformie “X”.
Komu się to wszystko najbardziej opłaci?
Co dalej i komu się to politycznie opłaci?
Tu zaczyna się prawdziwa gra. Rząd musi zdecydować: przyjąć prezydenckie mrożenie cen w osobnej ustawie — i wrócić do wiatraków w zwykłym trybie — czy iść na zwarcie i zrzucać winę za potencjalne podwyżki na Pałac. Problem w tym, że rachunek za prąd nie zna spin-doktorów: po prostu przychodzi. Jeśli ceny od października faktycznie zostaną na obecnym poziomie, prezydent zyska punkt: „bronię portfeli, a nie robię prezentu deweloperom wiatraków”. Jeśli nie — narracja rządu przyklei się do Nawrockiego jak igła do gramofonu.
Kuluarowo słychać, że obie strony szykują „plan B”: Pałac liczy na szybkie głosowanie nad swoim projektem, a rząd — na powrót wiatraków z kosmetyką i bez „doklejania” cen.


































