Wyszukaj w serwisie
Zdrowie i żywienie Aktywność silversa Pielęgnacja i uroda Lifestyle Silver Quizy
Lelum.pl > Dzieje się > Ksiądz, który uzdrawia, a nawet wskrzesza. Wyznanie wiernego powala
Julia Bogucka
Julia Bogucka 14.07.2024 22:00

Ksiądz, który uzdrawia, a nawet wskrzesza. Wyznanie wiernego powala

Ojciec Bashobora
Fot. PIOTR GRZYBOWSKI/East News

Ojciec Bashobora, pochodzący z Ugandy duchowny, ponownie wizytował w Polsce. Wierni mogli się z nim spotkać w jednej ze świątyń w Gdańsku. Mówi się, że ksiądz dokonał kilkuset uzdrowień, a nawet wskrzeszał zmarłych. Wiadomo, co działo się podczas ostatniego kazania.

Ojciec Bashobora ma uzdrawiać ludzi

Pochodzący z Ugandy duchowny wstąpił do niższego seminarium, mając zaledwie dziesięć lat. Na swojej drodze do kapłaństwa przebywał również w Indiach i Rzymie. Obecnie jest znanym na całym świecie rekolekcjonistą, który podróżuje po całym świecie i prowadzi spotkania modlitewne. Kilkukrotnie przybył również do Polski. Przypisuje mu się szereg przypadków uzdrowienia, a nawet wskrzeszenia zmarłych.

EN_01180702_0034.jpg
Fot. PIOTR GRZYBOWSKI/East News

Choć ojciec Bashobora ma wielu zwolenników, a w jego wizytach biorą udział setki osób, to jednak jego działalność spotyka się również z krytyką. Do grona osób negatywnie wypowiadających się na temat dokonań duchownego należy między innymi ks. prof. Andrzej Kobyliński. Jak przyznał w rozmowie z “Onetem”, gdy po raz pierwszy zabrał głos w tej sprawie, spotkał się z agresją ze strony środowisk kościelnych.

U niektórych uczestników spotkań z ks. Bashoborą pojawiają się stany lękowe. Wielu słuchaczy jego kazań przyjmuje magiczne i irracjonalne rozumienie cudu, uzdrowienia, diabła czy złych duchów. Promocja magicznej religijności synkretycznej przyczyniła się także do dramatycznego kryzysu powołań kapłańskich i zakonnych - tłumaczył dla “Onetu”.

Doda
Lato z Radiem i TVP: Doda zaskoczyła fanów
Daniel Olbrychski
Olbrychski nie chciał, by dowiedziano się o jego nieślubnym synu

Ksiądz z Ugandy ponownie odwiedził Polskę

W ubiegły czwartek w Gdańsku odbyło się kolejne spotkanie z ojcem Bashoborą. Miejscem, w którym zgromadzili się wierni, był kościół pod wezwaniem Matki Boskiej Nieustającej Pomocy. Do świątyni przybyły osoby w każdym wieku i w każdym stanie — nastolatkowie, matki z dziećmi, ludzie wyraźnie schorowani i w pełni zdrowi. Redakcji “Faktu”, która udała się na spotkanie, nie udało się zamienić słowa z ojcem Bashoborą, choć występowali o wywiad.

1024px-Kościół_NMP_Nieustającej_Pomocy_w_Gdańsku.jpg
Fot. PiotrMig/Wikimedia Commons

O godzinie 15:00 rozpoczęło się spotkanie, podczas którego ksiądz wygłosił kazanie z pomocą towarzyszącego mu tłumacza. Poruszał przede wszystkim temat wartości, którymi wierni powinni kierować się w życiu, nie zabrakło również żartów. W pewnym momencie przeszedł do tematów poważniejszych.

O co się zazwyczaj troszczymy? O ciało: włosy, oczy, paznokcie. Bo w niedzielę, zamiast się modlić, mówimy: kochanie, nie idę dzisiaj do kościoła, bo muszę coś zrobić z włosami. Idę do kosmetyczki. Powiedzcie, ile pieniędzy wydajecie, kiedy idziecie do salonu kosmetycznego? Po co? Na co to wydajecie? Włosy? Twarz? Nawet nie na zęby. Masaż, paznokcie. Czy jesteśmy poważni? A kiedy umrzesz, co się dzieje? Ciało będzie w dużej trumnie. A musimy troszczyć się o to, co nie umrze, czyli o naszego ducha — relacjonował wypowiedź ojca Bashobora “Fakt”.

ZOBACZ TEŻ: Jerzy Stuhr nie dostał zwykłego nekrologu. Ludzie przyczepili się do tego jednego słowa

Tak wierni komentowali spotkanie z ojcem Bashoborą

Nadeszła chwila, w której duchowny zaczął zadawać wiernym szereg pytań o stan zdrowia. Chciał się dowiedzieć, czy ktoś z obecnych cierpi na nowotwór, zaburzenia psychiczne, choroby kobiece, cukrzycę czy inne schorzenia. Po tym, jak kościół wypełniły twierdzące odpowiedzi, poprosił osoby przebywające w świątyni o to, aby położyły dłonie na głowach stojących obok towarzyszy. Miał to być akt uzdrawiania miłością. Jak relacjonuje “Fakt”, ojciec Bashobora ani razu sam nie podjął się próby uleczenia kogoś obecnego w kościele.

Po spotkaniu dziennikarze zapytali szereg osób opuszczających świątynię o wrażenia. Okazuje się, że były one skrajnie różne. Niektórzy wierzyli, że opuścili budynek zdrowsi, inni podawali w wątpliwość działania księdza. Jeden stwierdził wręcz, że poczuł w trakcie kazania dziwny ucisk w gardle.

- Przyjechałem tutaj z moim teściem, który jest bardzo ciężko chory. Ma guza mózgu. Sam mam nadzieję na to, że to spotkanie mi również pomoże. Czasami potrzebne jest takie "uderzenie", kogoś takiego jak ojciec John, żeby zastanowić się and sobą. Przypomnieć sobie o najważniejszych wartościach. Ja po tym spotkaniu wiem, że muszę zmienić swoje życie

- Może to działa na ludzi w Afryce, ale na mnie w ogóle nie zrobiło wrażenia. Takie ogólniki mówił, oczywiste rzeczy, spodziewałam się czegoś więcej. Myślałam, że ojciec będzie dokonywał uzdrowień, a nic takiego się nie wydarzyło. Na kolejne takie spotkanie raczej się już nie wybiorę - mówili goście redakcji “Faktu”.