Nawrocki pokazał nadgarstek, a na nim? Burza w komentarzach. Już tego nie odkręci

Prezydent Karol Nawrocki znowu zrobił show – tym razem nie słowem, a nadgarstkiem. Wystarczyło, że w „Kanale Zero” padło pytanie Roberta Mazurka o czasomierz „polskiej marki Błonie”, by sieć zapłonęła. Jedni chwalą wybór rodzimego brandu, inni kręcą nosem. Ile kosztuje takie cudeńko?
Telefon do studia i lawina pytań
Scena jak z mema: szef prezydenckiego gabinetu w studiu, a tu dzwoni… sam prezydent. „Karol z Gdańska” potwierdza, że nosi zegarek „polskiej marki Błonie”. Uroczo swojskie, idealne na kampanijny wizerunek – i dokładnie dlatego internauci zaczęli drążyć, skąd te zegarki naprawdę się biorą.
Sama marka od lat odwołuje się do nostalgii lat 60., kiedy w Błoniu pod Warszawą działała państwowa fabryka. Dziś jednak realia zegarkowego świata są inne i o tę „polskość” wybuchła drobna wojna na komentarze.
Ceny, modele, produkcja. Takie są fakty
Na ręku prezydenta widać było m.in. Zodiaka „Zebra” za 890 zł i model Polan 2 w okolicach 1990 zł – to poziom, który nie wywołuje zawrotów głowy w politycznych ławach. Ale sedno sporu leży nie w cenie, tylko w geografii. Firma Błonie w odpowiedzi dla WP Finanse przyznaje wprost: zdecydowana większość modeli powstaje w Azji (montaż w chińskich fabrykach), z komponentów z różnych krajów; mechanizmy są szwajcarskie lub japońskie.
Wyjątkiem jest limitowana linia „Rzemieślnicze” – mechanizm ze Szwajcarii, montaż i porcelanowa tarcza w Polsce, przy współpracy m.in. z projektantem Bartkiem Mejorem. Jednocześnie producent podkreśla „ciągłość tradycji” i polski kapitał, podatki, projektantów. W opisach modeli zdarzają się jednak zdania, które mogą sugerować produkcję „w Błoniu” – przy Polanie 2 widnieje fraza o „zegarku produkowanym w Błoniu”.
Co to znaczy „polska marka” i dlaczego to ważne
Nie ma w tym żadnej afery na miarę „ośmiorniczek”, ale jest lekcja z XXI-wiecznego przemysłu: w zegarkach, jak w modzie, „polskość” bywa bardziej o projektach, własności i podatkach niż o śrubkach i kopercie. I to można uczciwie komunikować. Gdy głowa państwa akcentuje, że wybiera „polską markę”, część wyborców słyszy: „wyprodukowane w Polsce”.
Stąd irytacja, gdy wychodzi, że montaż jest w Kantonie, a serce tyka z Szwajcarii lub Japonii. Politycznie? To wciąż bezpieczniejszy wybór niż zegarek za kilkadziesiąt tysięcy. Komunikacyjnie? Lepiej wprost powiedzieć: „polska marka, globalna produkcja, nasze wzornictwo”. Elegancko i bez niedomówień.


































