Wyszukaj w serwisie
Zdrowie i żywienie Aktywność silversa Pielęgnacja i uroda Lifestyle Silver Quizy
Lelum.pl > Dzieje się > Ojciec Krzysztofa Dymińskiego dokonał strasznego odkrycia. Było w rzece
Marcelina Gancarz
Marcelina Gancarz 08.12.2024 19:43

Ojciec Krzysztofa Dymińskiego dokonał strasznego odkrycia. Było w rzece

Daniel Dymiński, poszukiwania na Wiśle
Fot. ARKADIUSZ ZIOLEK/East News, Facebook

Od zaginięcia Krzysztofa Dymińskiego minęło już półtora roku. Rodzina nastolatka nie straciła nadziei i chce dowiedzieć się, gdzie się znajduje lub co mu się przydarzyło jeśli ziścił się najgorszy scenariusz. Ojciec chłopaka wciąż przeszukuje Wisłę, licząc na to, że trafi na jakiś ślad. Mężczyzna odkrył właśnie coś mrożącego. 

Poszukiwania zaginionego Krzysztofa Dymińskiego

16-letni Krzysztof Dymiński wyszedł z domu w maju 2023 roku i już nie wrócił. Trop urywa się na warszawskim Moście Gdańskim. Od tamtego czasu rodzice chłopka nie szczędzą wysiłków, aby odnaleźć swojego syna. W poszukiwania zaangażowała się również Fundacja ITAKA. Co jakiś czas pojawiają się nowe informacje w tej sprawie lub zgłoszenia od różnych ludzi, którym wydawało się, że mogli widzieć Krzyśka. Jak na razie wiele takich doniesień okazywało się pomyłkami, nie mniej każde jest weryfikowane. 

Zastanawiające jest to, że kamery zarejestrowały, jak Krzysztof Dymiński wchodzi na Most Gdański, jednak na żadnym z nagrań nie widać momentu, w którym by go opuszczał. Śledczym nasuną się więc wniosek, że nastolatek wpadł lub wskoczył do rzeki. Ostatecznie nie potwierdzono tej hipotezy, ponieważ nie odnaleziono na to dostatecznych dowodów lub ciała chłopaka. Ojciec Krzyśka od czasu jego zaginięcia regularnie przeszukuje Wisłę, aby trafić na jakikolwiek ślad. Jedna z ostatnich takich wypraw zakończyła się przerażającym odkryciem.   

zaginięcie profesora
Wstrząsające odkrycie ws. zaginionego profesora. Służby właśnie przekazały
Zaginiona Beata Klimek
Na posesję męża wpuszczono psy tropiące. Nowy trop ws. zaginięcia 47-letniej Beaty

Przerażające odkrycie w Wiśle. Ojciec Krzyśka Dymińskiego postanowił o tym powiedzieć

Czy Krzysztof Dymiński popełnił samobójstwo, wpadł do rzeki w wyniku nieszczęśliwego wypadku czy gdzieś uciekł? To pytania, na które rodzina nastolatka chciałaby poznać odpowiedź. Za nimi miesiące niepewności i na pewno wciąż trudno pogodzić się z sytuacją. Sprawie nie pomagają samozwańczy detektywi, którzy nieopatrznie rozprzestrzeniają nieprawdziwe informacje. Niektórzy twórcy internetowi chcą zyskać rozgłos, posiłkując się cudzym nieszczęściem. Jakiś czas temu na YouTube pojawił się odcinek podcastu “Śledztwo rodzinne”, w którym podjęto próbę analizy zaginięcia. 
 

Zarówno Daniel Dymiński jak i jego żona skomentowali tę publikację, wykazując szereg błędów i przekłamań, których dopuściły się autorki. W związku z tym materiał nie jest już dostępny w sieci. Rodzice Krzyśka wciąż szukają swojego syna i korzystają przy tym z różnych metod. Kiedy ojciec nastolatka po raz kolejny przemierzał Wisłę, w pewnym miejscu po uderzeniu bosakiem natrafił na charakterystyczny opór. Z dna wyciągnięto wielką, czarną torbę, a jej zawartość była dla wszystkich poszukiwaczy wstrząsająca. Daniel Dymiński w końcu przyznał, co znajdowało się w środku. 

Ojciec Krzysztofa Dymińskiego był przerażony odkryciem

Podczas poszukiwań prowadzonych na Wiśle ojciec zaginionego Krzysztofa Dymińskiego dokonał przerażającego odkrycia, które jest przykładem wyjątkowego bestialstwa. W wyłowionej torbie zawinięty w koc i folię znajdował się utopiony pies. Mężczyzna postanowił zareagować i nagłośnić sprawę. 

Zastanawiałem się długo czy umieścić informacje z ostatnich poszukiwań, ale okrucieństwo ludzkie powinno zostać pokazane. Może po przeczytaniu tego postu ktoś się zastanowi, zanim podejmie się takich czynów. Spływając do bazy na wiślanej wyspie, postanowiliśmy sprawdzić jeszcze jedno miejsce. Po uderzeniu bosakiem poczułem charakterystyczny opór. Od razu wiedziałem, że to jest ciało. Okazało się, że jakiś „człowiek” utopił psa. Zwierzę zostało zawinięte w koc, folię i włożone do ogromnej torby sportowej. Wszystkie zamki dokładnie zasunięto. Taki pakunek trafił do Wisły. Nie chcę myśleć, co czuł ten pies, ale przypominam sobie, że mój teść mawiał „pies też człowiek”… Uwierzcie na słowo- samo sprawdzenie co jest w środku tej torby, wymagało od nas ogromnej odporności — napisał w poście na Facebooku. 

To niestety nie jest odosobniony przypadek i co jakiś czas ludzie natrafiają na podobne “znaleziska", a ofiarami są zarówno psy jak i koty. Według polskiego prawa zarówno porzucenie czworonoga, znęcanie się nad nim jak i nieuzasadnione zabicie go jest przestępstwem i grozi za to odpowiedzialność karna. W zależności od okoliczności mogą to być dwa lata pozbawienia wolności lub więcej oraz obciążenie finansowe.