Polska wydała PILNE oświadczenie. Nie ma odwrotu art. 4 Traktatu

W środku nocy rosyjskie drony wleciały w polskie niebo, sprawdzając nasz refleks i polityczną cierpliwość. Rząd zwołano rano, generałowie usiedli przy stole, a premier zapewnił, że system zadziałał, jak trzeba. Mamy kulisy posiedzenia, liczby i pierwsze decyzje.
Zagrożenie z nieba
Nadzwyczajne posiedzenie Rady Ministrów zaczęło się o świcie, po nocy, w której polską przestrzeń powietrzną wielokrotnie naruszyły rosyjskie drony. Premier Donald Tusk podkreślił, że „te, które stanowiły bezpośrednie zagrożenie, zostały zestrzelone”, a proces decyzyjny „był bez zarzutu”. W pierwszej części obrad uczestniczyli dowódcy, by na bieżąco przekazać dane operacyjne. To była noc, w której państwo musiało działać bez kłótni o protokół - i, jak słyszymy, tak właśnie było.
Szybka reakcja wojska
Według rządu i wojska systemy śledziły „kilkanaście” obiektów, a zagrożenie neutralizowano wspólnie z sojusznikami. Tusk mówił też, że po raz pierwszy zestrzelono rosyjskie drony nad terytorium państwa NATO. To mocne zdanie, które ma i wojskowy, i polityczny ciężar.
Równolegle na kilka godzin wstrzymano operacje na czterech lotniskach (Chopin, Modlin, Rzeszów, Lublin), a RCB rozesłało alerty do mieszkańców wschodnich województw.
Tusk wzywa NATO
Na posiedzeniu - i w towarzyszących mu odprawach - rozważano wariant uruchomienia art. 4 Traktatu Północnoatlantyckiego (czyli formalnych konsultacji sojuszników w razie zagrożenia). To poważny polityczny komunikat do Moskwy.
W kuluarach słychać, że rząd szykuje wzmocnienie dyżurów bojowych i doprecyzowanie procedur cywilnych (lotniska, alarmy, komunikacja z samorządami), a MSZ rozpisuje odpowiedź dyplomatyczną „krok po kroku”. W Sejmie - rzadkość! - opozycja mówi z władzą jednym głosem o wsparciu wojska.


































