Psychiatra o tym, co działo się w głowie oprawcy z Gaików
Cała Polska żyje sprawą Małgorzaty, która w brutalny sposób była przetrzymywana w przydomowej komórce przez blisko 5 lat. Jej oprawcą był 35-letni Mateusz z niewielkiej wsi Gaiki, blisko Głogowa. Co mogło kierować mężczyzną, który potrafił wyrządzić tyle krzywdy?
Małgorzata przechodziła przez ogrom cierpienia
Mateusz postępował wobec Małgorzaty wyjątkowo brutalnie i bezwzględnie. Oprócz tego, że więził, to również niejednokrotnie bił, gwałcił i katował kobietę. Skazywał ją na życie bez dostępu do światła słonecznego, bez wody i z ograniczoną możliwością zjedzenia czegokolwiek.
Ludzie zadają sobie pytanie: dlaczego kobieta nie prosiła o pomoc wcześniej? Miała taką możliwość, kiedy musiała wielokrotnie odwiedzać szpitale z powodu odniesionych obrażeń. Ofiara mogła nie mieć tyle siły psychicznej, aby się ratować.
Nieoficjalne ustalenia Wirtualnej Polski pokazują, że zeznania kobiety mogą wskazywać na jej emocjonalne uzależnienie od oprawcy. Może to być powód, dla którego Małgorzata tak bardzo bała się wyznać, co dzieje się w jej życiu.
Przeżycia Małgorzaty mogły znacznie wpłynąć na jej psychikę
Na tak często stawiane pytanie o to, dlaczego Małgorzata nie przyznała wcześniej, że jest ofiarą tak skrajnej przemocy, odpowiedział ekspert. Dr Wojciech Czernaś, ordynator wrocławskiego Oddziału Psychiatrycznego Dziennego dla osób doświadczonych traumą. Okazuje się, że oprawcy, tacy jak Mateusz mają tendencję do wykorzystywania słabości swoich ofiar.
Czasami ta patologiczna więź się pojawia przez strach. Nawet gdy pojawiają się sytuacje, które mogłyby uratować ofiary, to te nie decydują się na to, dlatego że się boją
Dr Wojciech Czernaś dodał także, że niestety ofiarami takich ludzi często stają się osoby, które są podatne na manipulację oraz wpływy otoczenia.
(…) ofiarami często są osoby, które mają pewne specyficzne komponenty w charakterze i osobowości. Te sprawiają, że są na przykład podatne na wpływy, w tym oprawców. Można tu też wymienić osoby nieporadne życiowo i je także potrafią wykorzystywać oprawcy. Chociażby manipulując nimi - wyjaśnia ekspert w rozmowie z Wirtualną Polską
ZOBACZ TEŻ: Głogów: “Jak byłam posłuszna, dostawałam ciepłą wodę”. Wstrząsające wyznanie
Czy zachowanie Mateusza J. spowodowała choroba psychiczna?
Postępowanie wobec 35-letniego Mateusza dotyczy fizycznego i psychicznego znęcania się ze szczególnym okrucieństwem. Pozbawił Małgorzatę wolności, co powodowało szczególne udręczenie. Mężczyzna między innymi bił, kopał, dusił, popychał i głodził Małgorzatę. Na tym niestety nie kończy się lista czynów, których się wobec niej dopuszczał.
Dr Czernaś tłumaczy, że chociaż trudno odpowiedzieć na pytanie, czy oprawca był poczytalny bez opinii biegłych psychiatrów, to przykłady podobnych zdarzeń wskazują na to, że sprawcy zwykle zdają sobie sprawę z tego co robią. Przeważnie osoby dopuszczające się takich zachowań nie przejawiają chorób psychicznych.
Ekspert zauważa, że Mateusz musiał się przystosować do sytuacji i dokładnie organizować swoje życie, aby nie zostać przyłapanym podczas procederu, co nie jest charakterystyczne w chorobie psychicznej.
To zaprzecza chorobom psychicznym, bo te - na przykład schizofrenia - powodują dezorganizację. Mówiąc wprost, wywołują zachowania, które dla obserwatora z boku mogą się wydawać trochę bez sensu. Owszem, osoby z takimi zaburzeniami mogą się dopuszczać zbrodni, pobić i innych przestępstw, ale zaburzenia te nie pozwalają na prowadzenie działań na dłuższą metę, w tym przypadku trwających latami. Można sobie wyobrazić mnóstwo sytuacji, które mogły się wydarzyć przez ten czas, a do których trzeba było się zaadoptować.
Mateusz J. nie był kojarzony jako ktoś szczególny w lokalnej społeczności. Miał opinię wycofanego człowieka. Lista czynów, których dopuścił się wobec Małgorzaty wstrząsnęła nie tylko lokalną społecznością, ale także całą Polską.