Rzecznik prezydenta wprost o Sikorskim. Zaskakujące słowa. "Wstyd"

Tuż przed pierwszą wizytą Karola Nawrockiego w Białym Domu Radosław Sikorski wrzucił do sieci filmik z „wytycznymi” dla prezydenta. Odpowiedź Pałacu? Ostra i bez ceregieli. Szef gabinetu prezydenta Paweł Szefernaker nazwał gest wicepremiera „dziecinadą” i „wstydem”. Kto prowadzi polską politykę zagraniczną, a kto tylko udaje reżysera? Ten spór to nie kwestia stylu, tylko realnej władzy. I właśnie wybuchł w najgorszym możliwym momencie.
Kulisy starcia o stery polityki zagranicznej
2 września, dzień przed rozmową Nawrocki–Trump, wicepremier i szef MSZ opublikował nagranie z „podpowiedziami” dla głowy państwa. Rząd podkreślał, że przyjął oficjalne stanowisko na Radzie Ministrów; prezydenckie otoczenie odebrało to jako próbę ustawienia narracji z góry. Oliwy do ognia dolał brak ludzi MSZ w delegacji do Waszyngtonu – sygnał, że Pałac woli lecieć „solo”.
W politycznym slangu to nie jest drobiazg, tylko demonstracja. A wszystko w dniu, gdy uwaga ma być skupiona na rozmowie z amerykańskim prezydentem.
Panie Prezydencie, dla ułatwienia Panu rozmów z Prezydentem Donaldem Trumpem, Rada Ministrów przyjęła stanowisko tak, aby Pan Prezydent wiedział czego się trzymać w rozmowach - napisał premier.
Zareagował na to rzecznik prezydenta
„To jest jakaś dziecinada”. I karta A4 zamiast klauzuli
W Polsat News Szefernaker nie gryzł się w język.
Przecież to jest jakaś dziecinada. Zamiast wysłać dokumenty, które powinny być klauzulowane z MSZ wpłynęła notatka mailem. Ta wizyta ma być przede wszystkim takim nowym otwarciem w relacjach administracji amerykańskiej i polskiej, bo do tej pory, jak wiemy, przez ostatnie półtora roku rząd nie miał takiej relacji i powiedział Szefernaker.
Wcześniej w sieci krążyły też komentarze o „półtorej strony” rządowych wskazówek i dyskusja o samym wycieku dokumentu, który pokazały media. Tak czy inaczej, skala papieru stała się memem, a sens został: państwowe procedury zderzyły się z politycznym PR-em.
Co dalej?
Co dalej? Spór o kompetencje, a stawka jest konkretna
Dla porządku: to wszystko dzieje się tuż przed rozmową w Gabinecie Owalnym – momentem, który miał być „nowym otwarciem” relacji polsko-amerykańskich.
Prawo mówi jasno: prezydent współtworzy politykę zagraniczną, ale rząd ją prowadzi. Innymi słowy – powinien być podział ról, a nie konkurs na najlepszy klip. Kulisy, które dziś widzimy, mówią coś ważniejszego: jeśli Pałac i MSZ nie zsynchronizują zegarków, to nawet idealny protokół dyplomatyczny (kodeks zachowań i rytuałów państwowych) nie przykryje dysonansu. I wtedy każda kolejna wizyta będzie zaczynać się od pytania: kto naprawdę rozmawia w imieniu Polski?
Według kuluarowych doniesień część koalicji wolałaby, by prezydent przywoził z zagranicy „zdjęcia i nic więcej”, a Pałac odpowiada, że przywozi też zobowiązania – i zamierza je egzekwować


































