Wyszukaj w serwisie
styl życia programy dzieje się z życia wzięte
Lelum.pl > Dzieje się > Rzecznik prezydenta wprost o Sikorskim. Zaskakujące słowa. "Wstyd"
Kacper  Jozopowicz
Kacper Jozopowicz 04.09.2025 09:19

Rzecznik prezydenta wprost o Sikorskim. Zaskakujące słowa. "Wstyd"

Sikorski i Nawrocki
Fot. KAPiF

Tuż przed pierwszą wizytą Karola Nawrockiego w Białym Domu Radosław Sikorski wrzucił do sieci filmik z „wytycznymi” dla prezydenta. Odpowiedź Pałacu? Ostra i bez ceregieli. Szef gabinetu prezydenta Paweł Szefernaker nazwał gest wicepremiera „dziecinadą” i „wstydem”. Kto prowadzi polską politykę zagraniczną, a kto tylko udaje reżysera? Ten spór to nie kwestia stylu, tylko realnej władzy. I właśnie wybuchł w najgorszym możliwym momencie.

Kulisy starcia o stery polityki zagranicznej

2 września, dzień przed rozmową Nawrocki–Trump, wicepremier i szef MSZ opublikował nagranie z „podpowiedziami” dla głowy państwa. Rząd podkreślał, że przyjął oficjalne stanowisko na Radzie Ministrów; prezydenckie otoczenie odebrało to jako próbę ustawienia narracji z góry. Oliwy do ognia dolał brak ludzi MSZ w delegacji do Waszyngtonu – sygnał, że Pałac woli lecieć „solo”. 

W politycznym slangu to nie jest drobiazg, tylko demonstracja. A wszystko w dniu, gdy uwaga ma być skupiona na rozmowie z amerykańskim prezydentem.

Panie Prezydencie, dla ułatwienia Panu rozmów z Prezydentem Donaldem Trumpem, Rada Ministrów przyjęła stanowisko tak, aby Pan Prezydent wiedział czego się trzymać w rozmowach - napisał premier.

Zareagował na to rzecznik prezydenta

„To jest jakaś dziecinada”. I karta A4 zamiast klauzuli

W Polsat News Szefernaker nie gryzł się w język.

Przecież to jest jakaś dziecinada. Zamiast wysłać dokumenty, które powinny być klauzulowane z MSZ wpłynęła notatka mailem. Ta wizyta ma być przede wszystkim takim nowym otwarciem w relacjach administracji amerykańskiej i polskiej, bo do tej pory, jak wiemy, przez ostatnie półtora roku rząd nie miał takiej relacji i powiedział Szefernaker.

Wcześniej w sieci krążyły też komentarze o „półtorej strony” rządowych wskazówek i dyskusja o samym wycieku dokumentu, który pokazały media. Tak czy inaczej, skala papieru stała się memem, a sens został: państwowe procedury zderzyły się z politycznym PR-em.

Co dalej?

Co dalej? Spór o kompetencje, a stawka jest konkretna

Dla porządku: to wszystko dzieje się tuż przed rozmową w Gabinecie Owalnym – momentem, który miał być „nowym otwarciem” relacji polsko-amerykańskich.

Prawo mówi jasno: prezydent współtworzy politykę zagraniczną, ale rząd ją prowadzi. Innymi słowy – powinien być podział ról, a nie konkurs na najlepszy klip. Kulisy, które dziś widzimy, mówią coś ważniejszego: jeśli Pałac i MSZ nie zsynchronizują zegarków, to nawet idealny protokół dyplomatyczny (kodeks zachowań i rytuałów państwowych) nie przykryje dysonansu. I wtedy każda kolejna wizyta będzie zaczynać się od pytania: kto naprawdę rozmawia w imieniu Polski?

Według kuluarowych doniesień część koalicji wolałaby, by prezydent przywoził z zagranicy „zdjęcia i nic więcej”, a Pałac odpowiada, że przywozi też zobowiązania – i zamierza je egzekwować