Tragiczny finał poszukiwań 24-latka z Wrocławia. Tuż przed zniknięciem zadzwonił do partnerki
Tragiczny przełom w sprawie zniknięcia 24-letniego mieszkańca Wrocławia. Chłopak wyszedł z klubu i zadzwonił do partnerki, przekazał jej krótką informację. To były ostatnie słowa, które od niego usłyszała, 24-latek nigdy nie wrócił już do domu. Teraz policja dokonała wstrząsającego odkrycia.
Minęły niemal 3 tygodnie, odkąd 24-letni Bartosz opuścił dom i udał się do klubu. Tuż przed zniknięciem zadzwonił do partnerki, później jego telefon zamilkł. Dramatyczny finał poszukiwań.
24-letni mieszkaniec Wrocławia wyszedł z domu i już nie wrócił
To miał być zwyczajny, piątkowy wieczór. 3 lutego 24-letni Bartosz udał się do wrocławskiego klubu Poziom 1 przy ul. Św. Mikołaja 8-11. Młody mężczyzna ubrany w czarną kurtkę i spodnie opuścił lokal około 1 w nocy, kolejne kamery monitoringu uchwyciły go na kolejnych ulicach — Rzeźniczej, a później Szewskiej.
Ostatni raz na kamerach został uchwycony około wpół do drugiej. Rodzina przekazała, że miał przy sobie dokumenty, telefon, portfel, a także zegarek typu smart watch, który zarejestrował część trasy.
Ekipa programu "Nasz nowy dom" rok temu wyremontowała im dom. Niepojęte, co z niego zostałoTuż przed zniknięciem Bartosz zadzwonił do rodziców
Na minuty przed zniknięciem Bartosz zdążył jeszcze zadzwonić do partnerki. Przez telefon zapewnił, że wraca już do domu. Sądziła więc, że wszystko jest w porządku. Niestety, młody mieszkaniec Wrocławia nigdy nie dotarł na miejsce.
Telefon 24-latka zamilkł na dobre, zaniepokojeni przedłużającą się nieobecnością bliscy przeszukali szpitale, a kiedy nie natrafili na żaden ślad — od razu w sobotę zgłosili zaginięcie. Poszukiwania rozpoczęły się jeszcze tego samego dnia.
Policja koncentrowała się na przeszukiwaniu brzegów Odry. Sprawdzono mosty, m.in. Pomorskie, Wyspy Słodowej, Uniwersytecki - 24-latek przepadł jak kamień w wodę.
Wrocław pogrążony w szoku. Policja przekazała tragiczną wiadomość
W poniedziałek 6 lutego wznowiono poszukiwania. Dopiero wówczas funkcjonariusze wrocławskiej policji dokonali wstrząsającego odkrycia. Ciało młodego wrocławianina wyłowiono z Odry w pobliżu Mostu Pomorskiego Południowego — w pobliżu miejsca, gdzie urwała się trasa wskazana przez jego zegarek. Wkrótce rzeczniczka potwierdziła, że zwłoki należą do zaginionego przed trzema dniami 24-latka.
- Potwierdzamy, że wyłowiono ciało mężczyzny zaginionego w nocy z piątku na sobotę. Rodzina potwierdziła jego tożsamość. Ciało zostało zabezpieczone do sekcji. W sprawie śmierci 24-latka będzie prowadzone prokuratorskie śledztwo - mówiła Aleksandra Freus z KMP we Wrocławiu, cytowana przez tvn24.pl.
O tragicznym finale akcji poszukiwawczej wydała komunikat także Wodna Służba Ratownicza. "Nasi ratownicy oraz służby potwierdzają, że w miejscu poszukiwań zostało ujawnione dziś ciało" - poinformowano. Bardzo szybko pojawiło się pytanie — co doprowadziło do śmierci młodego mężczyzny.
- Ze wstępnych ustaleń wynika, że był to nieszczęśliwy wypadek. Wstępnie wykluczony został udział osób trzecich - przekazała cytowana przez “Fakt” prokurator Anna Placzek-Grzelak, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Jak przekazuje Radio Wrocław, sekcja zwłok była zaplanowana na kolejny tydzień. Policja miała także przeprowadzić rozmowy ze świadkami.
Źródło: Fakt, Wirtualna Polska,