Wnuki rozniosły mieszkanie podczas sylwestra. Gdy synowa to zobaczyła rzuciła się na mnie
Jest takie powiedzenie, że “dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane” i na własnej skórze odczuła to pani Matylda. Kobieta chciała pomóc swojemu synowi i synowej w opiece nad dziećmi. Nie dość, że przeżyła koszmarną noc, to jeszcze musiała znosić później narzekania ze strony krewnych. Ten sylwester na długo zostanie w jej pamięci, ale niestety jako złe wspomnienie.
Pani Matylda miała inne plany na sylwestra
Pani Matylda od czterech lat była wdową i mimo że tęskniła za swoim mężem, nie narzekała na brak towarzystwa. W osiedlowym Domu Kultury aktywnie działał Klub Seniora, do którego kobieta należała i często spotykała się tam ze swoimi przyjaciółkami. Na sylwestra miała się tam odbyć huczna impreza i nawet zaproszono na krótki występ popularnego muzyka. Pani Matyld nie mogła się doczekać i miała już nawet przygotowaną błyszczącą kreację.
Dwa tygodnie przed imprezą zadzwoniła do niej synowa i poprosiła o kilkudniową opiekę nad dziećmi. Synowi pani Matyldy, który był lekarzem, udało się zamienić na zmianę z kolegą z pracy i zaplanował spontaniczny wyjazd w góry. Zazwyczaj kobieta chętnie spędzała czas z wnukami, chłopcy, choć dość energiczni przypominali jej o czasach, kiedy sama była młoda. Pech ciał, że data wyjazdu jej syna i synowej przypadała na dwa dni przed sylwestrem i mieli wrócić w Nowy Rok.
Początkowo pani Matylda chciała odmówić, ponieważ miała już swoje plany, ale potem pomyślała, że Robert tak ciężko pracuje, że przyda mu się krótki odpoczynek, dlatego postanowiła pójść na rękę jemu i swojej synowej — Karolinie. Żałowała oczywiście, że ominie ją impreza w Klubie Seniora, ale czego się nie robi dla rodziny. Kłopoty zaczęły się wkrótce po tym jak przekroczyła próg ich mieszkania.
Wnuki dały się mocno we znaki pani Matyldzie. Kulminacja nastąpiła w sylwestra
Pani Matylda ustaliła z synową, że na czas wyjazdu starsza kobieta zamieszka w ich mieszkaniu. To było dość wygodne rozwiązanie, zwłaszcza z perspektywy dzieci. Tam, gdzie mieszkała, nie byłoby wystarczająco dużo miejsca dla trzech rozbrykanych chłopców. Na początku wszystko układało się pomyślnie. Wnuki potrafiły same organizować sobie czas, choć trudno je było zagonić do sprzątania porozrzucanych wszędzie zabawek. Dzieciaki po raz pierwszy zostały w mieszkaniu bez rodziców i postanowiły w pełni wykorzystać ten czas.
Pani Matylda wiedziała, że Karolina jest perfekcjonistką i bardzo dba o nieskazitelny porządek, co przy trójce dzieci było sporym wyzwaniem. Wnuki najwyraźniej poczuły zew wolności pod nieobecność matki i zaczęły szaleć. Sytuacja osiągnęła apogeum w sylwestra. Chłopcy postanowili skonstruować w salonie coś na kształt pirackiego statku z poprzewracanych krzeseł, foteli i prześcieradeł. Jedno z dzieci wpadło nawet na pomysł, żeby rozlać wodę w kilku miejscach.
Pani Matylda próbowała uspokoić chłopców, a gdy to nic nie dało, nie zostało jej nic innego jak chwycić za mop podłogowy i pilnować, żeby dębowy parkiet nie uległ zniszczeniu. Kiedy sytuacja była już jako tako opanowana przybiegł do niej jeden z wnuków z wielkim krzykiem i zalewał się łzami. Powiedział babci, że jego młodszy brat połknął klocek lego i teraz na pewno umrze.
Pani Matylda natychmiast ubrała dzieci i zabrała je na izbę przyjęć. Kiedy najmłodszy Kubuś miał robione płukanie żołądka, ona próbowała uspokoić pozostałych dwóch chłopców, choć sama była zdenerwowana. Kiedy w końcu wrócili do domu wszyscy byli tak zmęczeni, że błyskawicznie zasnęli. Następnego dnia rozpętała się kolejna awantura.
ZOBACZ TEŻ: Po świętach odebrałam telefon od teściowej. Szok, co mi powiedziała
Synowa pani Matyldy się wściekła
Elegancki kiedyś apartament w noworoczny poranek przedstawiał sobą obraz nędzy i rozpaczy i właśnie taką scenerię zobaczyła Karolina, kiedy po powrocie z urlopu przekroczyła próg. Zalany i ubrudzony niezidentyfikowaną substancją parkiet, stery zabawek we wszystkich kątach, poprzewracane meble i podarte satynowe prześcieradła — to ukazało się jej oczom i sprawiło, że wybuchła. Zaraz naskoczyła na panią Matyldę. Starsza kobieta ledwo co się obudziła i nie do końca docierało do niej co się właściwie dzieje.
Po chwili ze swoich pokoi wyszli również chłopcy i zaczęli jeden przez drugiego relacjonować przebieg sylwestrowej nocy. Zrobił się potworny harmider i nic nie dało się zrozumieć. Wtedy z walizkami do mieszkania wszedł Robert i stanął jak wryty na widok swojej żony i matki, które skaczą sobie do gardeł. Kiedy w końcu udało mu się zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi, próbował jakoś załagodzić sytuację, jednak Karolina i jej teściowa śmiertelnie się na siebie obraziły i nie pomagały żadne rozsądne argumenty. W końcu pani Matylda wyszła z mieszkania, trzaskając drzwiami i zostawiając swojego syna z całym tym bałaganem. Za kilka dni, kiedy opadną emocje, pewnie będzie w stanie na spokojnie porozmawiać z synową, ale wiedziała już na pewno, że następnym razem nie zdecyduje się poświęcić swoich własnych planów na rzecz swoich dorosłych dzieci, bo same z tym kłopoty i nie ma żadnej wdzięczności.