Wyszło na jaw w rocznicę śmierci Iwony Wieczorek. Nie mieści się w głowie

To jedna z najbardziej tajemniczych i poruszających spraw w historii Polski. Od lat budzi emocje, pytania i ogromne poczucie niesprawiedliwości. Dziś mija 15 lat od zaginięcia Iwony Wieczorek. Choć z pozoru śledztwo utknęło w martwym punkcie, były policjant zdecydował się przerwać milczenie. Jego słowa szokują.
15 lat od zaginięcia. Iwona nigdy nie wróciła do domu
To miała być zwykła noc po imprezie. 19-letnia Iwona Wieczorek wyszła z sopockiego klubu i ruszyła pieszo do domu w Gdańsku. Ostatni raz uchwyciły ją kamery monitoringu o 4:12 rano przy wejściu na plażę nr 63. Do dziś nie udało się ustalić, co wydarzyło się później.
Rok po roku wracają pytania, domysły, nadzieja – i niestety, rozczarowanie. Przez lata pojawiały się różne tropy, hipotezy, a nawet fałszywe ślady. Ale prawda wciąż pozostaje nieuchwytna. Dziś, w rocznicę jej zaginięcia, ponownie wraca temat dramatu z 2010 roku.


„To ktoś, kogo znała”. Wstrząsające wyznanie byłego policjanta
Były dyrektor Biura Kryminalnego Komendy Głównej Policji, Marek Dyjasz, w rozmowie z Radiem ZET ujawnił, że dobrze wie, kto może stać za śmiercią Iwony. Jego słowa nie pozostawiają złudzeń:
Za zabójstwem Iwony Wieczorek stoi osoba, którą ona znała i której ufała. Doszło do nieporozumienia, dość dużej sprzeczki. Sytuacja wymknęła się spod kontroli – powiedział.
Według niego dziewczyna mogła zostać przypadkowo uderzona, popchnięta lub zraniona przedmiotem. Choć sprawca nie planował zbrodni, miał działać z chłodną precyzją po fakcie:
Sprawca nie miał zamiaru zabicia Iwony, ale dziewczyna została pozbawiona życia. Sprawca na tyle skrupulatnie później jednak działał, że nie wpadł w panikę i ukrył ciało oraz zatarł ślady – dodał.
To właśnie ta skuteczność w zacieraniu dowodów sprawiła, że przez 15 lat nikt nie poniósł odpowiedzialności.
„Zmowa milczenia”. Czy ktoś wciąż ukrywa prawdę?
Zdaniem Dyjasza najwięcej odpowiedzi może kryć się… w kręgu znajomych Iwony.
Trzeba szukać wśród jej przyjaciół. Uważam, że swojego oprawcę znała i miała do niego zaufanie – stwierdził.
Uważa, że przełomem mogłoby być odnalezienie ciała. Ale równie ważne są informacje, które mogą posiadać osoby z otoczenia zaginionej. Niestety — nie chcą mówić.
Znajomi dziewczyny są nieszczerzy w swoich zeznaniach. Doszło do tego, że jednej z osób postawiono zarzuty mataczenia – ujawnia.
Były policjant nie kryje frustracji:
Jako funkcjonariusz musiałem przebijać się przez zmowę milczenia i kłamstwa. Ludzie bali się mówić prawdę, żeby nie zrobić sobie kłopotów. To spowalnia całe śledztwo – podsumowuje.
Czy 15. rocznica zaginięcia przyniesie przełom? Śledczy nie tracą nadziei – i proszą: jeśli ktoś coś wie, niech w końcu przemówi.




































