Wyszukaj w serwisie
styl życia programy dzieje się z życia wzięte
Lelum.pl > Dzieje się > Zaginięcie dzieci nad samą rzeką. Poszukiwania zakończono nad ranem. Ratowników aż ZAMUROWAŁO
Elżbieta Włodarska
Elżbieta Włodarska 05.10.2025 17:55

Zaginięcie dzieci nad samą rzeką. Poszukiwania zakończono nad ranem. Ratowników aż ZAMUROWAŁO

Wodna Służba Ratownicza
fot. Facebook @Wodna Służba Ratownicza

Wieczorne zgłoszenie ze Żmigrodu brzmiało jak najgorszy koszmar rodzica - dzieci zaginęły nad rzeką. Służby ruszyły z sonarem, nurkiem i pełną gotowością, a w mieście słychać było syreny. Po kilku godzinach napięcia okazało się jednak, że dramatyczny scenariusz… się nie wydarzył. Kulisy tej nocy mówią sporo o tym, jak działa system i jak łatwo postawić go na nogi jednym telefonem.

Noc, rzeka i wielka mobilizacja związana z poszukiwaniem trójki dzieci

W piątek 3 października, tuż po zmroku, do służb w Żmigrodzie w województwie dolnośląskim, wpłynęło dramatyczne zawiadomienie: mężczyzna twierdził, że trójka dzieci zniknęła nad rzeką Sąsiecznicą. Na brzeg natychmiast ściągnięto grupę wodno-nurkową PSP z Wrocławia oraz ratowników Wodnej Służby Ratowniczej, rzekę badano sonarem holowanym, a teren przeszukiwano równolegle z lądu. 

Nurek sprawdzał wskazane miejsca po kolei, metr po metrze. W takich akcjach liczy się minuta – i to czuć było w tempie decyzji oraz liczbie zaangażowanych patroli. Po czasie przyszła pierwsza ulga: w wodzie nikogo nie było, a w regionie nie odnotowano żadnych zgłoszeń o zaginionych małoletnich.

Działania zostały zakończone bez potwierdzenia obecności osób w wodzie, nie zostały również zgłoszone żadne zaginięcia młodych osób w tym rejonie. Zgłoszenie analizuje jeszcze policja - przekazała w komunikacie Wodna Służba Ratownicza.

Zaskakujący finał poszukiwań

Najważniejsze ustalenia zapadły już po wyłączeniu sygnałów. Jak podaje portal tuwroclaw.com nie istniało żadne równoległe zawiadomienie o zaginięciu – nikt nie szukał dzieci, nikt nie zgłosił ich braku w domu. Policja ustaliła szybko, że autor telefonu był nietrzeźwy - badanie wykazało ok. 2,5 promila alkoholu, a mężczyzna nie był spokrewniony ani w żaden sposób związany z domniemanymi poszkodowanymi. 

Służby podkreślają, że każde takie wezwanie traktują jak realne do czasu ustalenia faktów – dlatego w ruch idą sonar, nurek i lądowe patrole. W tym przypadku finał okazał się szczęśliwy, ale zasoby – ogromne.

Co dalej? Rachunek za fałszywy alarm i lekcja dla wszystkich

Wbrew obiegowej opinii "nic się nie stało”, koszty takich zgłoszeń są realne i niejednokrotnie kolosalne: paliwo, czas pracy specjalistycznych ekip, blokowanie numerów alarmowych dla spraw pilnych. Eksperci od ratownictwa mówią wprost – telefon na 112 to nie miejsce na domysły po alkoholu

Prawnie w grę wchodzi m.in. odpowiedzialność za bezpodstawne wywołanie alarmu (możliwe konsekwencje finansowe i karne), a także zawracanie głowy służbom, gdy w tym samym czasie gdzieś indziej ktoś naprawdę potrzebuje pomocy. W tej sprawie policja prowadzi czynności wyjaśniające.