To powiedział Trump w obecności Nawrockiego. Zaskakujące słowa!

Podczas spotkania z Karolem Nawrockim w Białym Domu Donald Trump uderzył w temat przemocy w USA i… Polonii. - „Wstyd mi to mówić w obecności prezydenta Polski” - zaczął, po czym wyliczył weekendowe ofiary z Chicago. Na sali zrobiło się gęsto. A my mamy tu więcej niż tylko dyplomatyczną niezręczność - to sygnał, że Chicago wraca na polityczny radar Waszyngtonu i Warszawy.
Nawrocki w Białym Domu
Trump, mówiąc o rosnącej przemocy, rzucił liczby, które nie potrzebują komentarza: „72 postrzelonych i 11 zabitych” w jeden weekend oraz „siedem ofiar tydzień wcześniej”. Dodał, że „wstydzi się mówić to przy prezydencie Polski” i zasugerował, że Chicago - dom największej Polonii - „dla was jest najważniejsze”.
Chwilę później zapowiedział gotowość wysłania tam Gwardii Narodowej (czyli rezerwy wojskowej podległej władzom stanowym i federalnym). Porównał też sytuację do Waszyngtonu, który jego zdaniem „stał się strefą bezpieczną” po interwencji władz.
Wstyd mi to mówić w obecności prezydenta Polski. Zginęło 11 osób, w zeszłym tygodniu postrzelono 72 osoby, siedem osób zginęło w Chicago, miejscu, które prawdopodobnie jest dla pana najważniejsze - powiedział Donald Trump.
Polityka zagraniczna Nawrockiego
Wizyta prezydenta Karola Nawrockiego w Waszyngtonie, pierwsza od momentu objęcia przez niego urzędu, miała charakter nie tylko symboliczny, ale i strategiczny. Spotkania w Białym Domu oraz rozmowy z przedstawicielami administracji amerykańskiej były planowane jako wyraźny sygnał, że Polska pozostaje jednym z kluczowych partnerów USA w regionie. Główne tematy agendy dotyczyły bezpieczeństwa militarnego w obliczu trwającej wojny w Ukrainie, stabilności energetycznej Europy oraz przyszłości obecności wojsk amerykańskich na terytorium Polski.
Jednak jak zauważyły media i komentatorzy, równolegle w Warszawie pojawiły się napięcia na linii Pałac Prezydencki – rząd. Coraz częściej mówi się, że Karol Nawrocki stara się budować własną, niezależną narrację w polityce zagranicznej, co wywołuje irytację w gabinecie Donalda Tuska. W opinii części obserwatorów prezydent, wykorzystując swój mandat i świeży wizerunek na arenie międzynarodowej, prowadzi niejako osobną grę dyplomatyczną, nie zawsze w pełni zsynchronizowaną z działaniami rządu.
Polonia jako pałeczka dyplomatyczna
Trump zagrał, wykorzystując obecność polskiego prezydenta, by podbić temat bezpieczeństwa i przyłożyć Demokratom rządzącym Illinois. Polonia w Chicago bywa klejem łączącym oba państwa, ale bywa też poręcznym rekwizytem kampanijnym.
Jeśli po tej scenie pojawią się realne działania choćby wspólne programy policyjne czy wsparcie dla miejskich służb, Warszawa i Waszyngton będą to sprzedawać jako „efekt Nawrocki–Trump”. A według kuluarowych doniesień, w tle rozmów jest także twardsze stanowisko USA wobec Rosji i utrzymanie, a może nawet wzmocnienie, obecności wojskowej nad Wisłą.


































