Banki alarmują! Nadchodzi kryzys finansowy. "Gromadźcie gotówkę w domach"

Instytucje finansowe, które przez lata zachęcały do rezygnacji z gotówki na rzecz płatności elektronicznych, nagle zmieniają kurs — i oficjalnie radzą klientom, by gromadzili w domu środki w formie fizycznej. To nie dowcip: to zabezpieczenie na wypadek najgorszego scenariusza — dużych cyberataków, które mogłyby unieruchomić system bankowy.
Kulisy alarmu: od Szwecji po Holandię
„Banki wzywają: gromadźcie gotówkę w domach” — brzmi jak film katastroficzny, a jednak źródła są realne. W Szwecji MSB, czyli tamtejsza agencja ds. sytuacji kryzysowych, od lat radzi mieć w domu niewielką rezerwę banknotów na wypadek przerw w zasilaniu czy płatnościach elektronicznych. To element domowego „preppingu”, obok konserw czy latarki.
Szwedzki Riksbank jednocześnie naciska, by w sklepach z towarami pierwszej potrzeby nie odmawiano płatności gotówką i by łańcuch obsługi gotówki nie zanikł — to kwestia odporności państwa, nie zachęta do trzymania fortuny w sejfie pod łóżkiem.
Holandia? Tamtejszy bank centralny (DNB) radzi mieć przy sobie gotówkę „na 72 godziny” i nawet podaje widełki: ok. 70 euro na osobę (30 euro na dziecko). To bardzo konkretna, ale wciąż awaryjna rezerwa, nie zaproszenie do masowych wypłat.
O co w tym wszystkim chodzi?
Serce sprawy: fakty, liczby, cytaty — bez histerii
W Polsce nie ma dziś powszechnego „apelu banków” o gromadzenie gotówki. Nasz bank centralny zajmuje się m.in. modernizacją infrastruktury płatniczej (np. startem systemu SORBNET3), a w komunikatach ostatnich dni nie wzywał do wypłacania oszczędności „na wszelki wypadek”.
Co nie znaczy, że temat gotówki zniknął z radarów. Jak wynika z branżowych przeglądów, obieg gotówki w Polsce nadal rośnie, a sektor regularnie dyskutuje o jej dostępności i bezpieczeństwie (konferencje ZBP, analizy NBP). To jednak rozmowa o odporności systemu, a nie o „trzymaniu wszystkiego w kopercie”.
Warto też pamiętać, że awarie się zdarzają — i wtedy kartę czasem ratuje… bankomat. Kilka dni temu opisywaliśmy zamieszanie po nagłej awarii płatności kartą w warszawskim centrum handlowym M1. Mała rezerwa banknotów pozwala przeczekać takie epizody bez dramatu przy kasie.
Co będzie dalej?
Co dalej: spryt zamiast paniki
Skoro skandynawskie i holenderskie instytucje mówią o „cash kit”, to jak przełożyć to na polskie realia? Zdroworozsądkowo: niewielka, policzona rezerwa (na 2–3 dni podstawowych zakupów, w małych nominałach) trzymana w bezpiecznym miejscu. Tak rozumie to DNB i MSB — jako część domowego planu na blackout czy cyberawarię, obok baterii, wody i listy kontaktów.
Jednocześnie nie ulegajmy sensacyjnym skrótom. Polskie banki nie ogłosiły narodowej „operacji gotówka”. Państwowe instytucje wzmacniają infrastrukturę i monitorują płatności — a my możemy mieć w portfelu plan B


































