Kolejny ogromny pożar w Ząbkach. 6 zastępów straży pożarnej walczy z płomieniami

Ogień buchnął krótko po 20:35, ale tym razem nie zdołał rozszaleć się jak w marcu. Sześć zastępów straży – od JRG 15 po miejską Grupę Operacyjną – opanowało płomienie, zanim zagroziły konstrukcji budynku. Mieszkańcy okolicznych Ząbek odetchnęli z ulgą, choć pytanie „co dalej z owianym złą sławą pustostanem” wraca głośniej niż dźwięk syren.
Kłęby dymu w Ząbkach
Ul. Łodygowa od miesięcy żyje własnym scenariuszem katastroficznym: opuszczony biurowiec, wbity między Targówek a Ząbki, przyciąga bezdomnych, złomiarzy i… ogień. 2 marca 2025 r. ten sam adres zalały kłęby czarnego dymu, a w akcji uczestniczyło aż 14 zastępów; trzy osoby ewakuowano dosłownie w ostatniej chwili.
Tamten pożar – opisywany szeroko przez lokalne media – miał być „ostatnim ostrzeżeniem”. Sześć miesięcy później znów zapłonęły śmieci zgromadzone w parterowym pomieszczeniu, pokazując, że ostrzeżenia bez działań zaradczych są jak prolog bez dalszej części historii.
Szybka akcja sześciu zastępów
Dzisiejsza operacja przebiegła niemal podręcznikowo. Trzy wozy z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej 15, dwa z JRG 13 oraz miejska Grupa Operacyjna dotarły w kilkanaście minut. Jednostka rozwinęła jedną linię gaśniczą, a wewnętrzna rota w aparatach powietrznych zlokalizowała ognisko w stercie odpadów.
Po 20 minutach „ognisko” było historią – i to bez konieczności ewakuacji czy przeszukiwania wyższych kondygnacji. Dowódca akcji przyznał, że „świeże wspomnienia marcowego dramatu” przełożyły się na maksymalną mobilizację.
Co dalej z Łodygową?
Choć nikomu nic się nie stało, mieszkańcy są zgodni: budynek to „beczka prochu”. Ratusz deklarował wiosną, że do końca roku zabezpieczy obiekt stalowymi płytami lub – w skrajnym wariancie – wyburzy. Tymczasem kolejne interwencje strażaków podnoszą koszty i temperaturę dyskusji.
Biuro Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego informuje, że trwa analiza prawna możliwości przejęcia terenu od prywatnego właściciela . Czy magistrat zdąży, zanim zimowe noce znów ściągną tu osoby w potrzebie? A może dopiero następny alarm – oby nie tragiczny – przekona decydentów, że „pustostan” to nie pusty problem?


































