Wyszukaj w serwisie
Zdrowie i żywienie Aktywność silversa Pielęgnacja i uroda Lifestyle Silver Quizy
Lelum.pl > Dzieje się > "Nie przytulę już syna". Wyszedł na wykład i zapadł się pod ziemię. To było 30 lat temu
Marcelina Gancarz
Marcelina Gancarz 25.10.2024 15:11

"Nie przytulę już syna". Wyszedł na wykład i zapadł się pod ziemię. To było 30 lat temu

Zaginiony Robert Wójtowicz
Fot. Facebook.com/Robert Wójtowicz - strona poświęcona zaginięciu

Można wiele powiedzieć o rodzajach miłości. Nie ulega wątpliwości, że bardzo silna jest miłość rodzicielska, zwłaszcza jeśli życie dziecka jest zagrożone. Tego ojca spotkała wielka tragedia, jego syn zaginął. Po prostu wyszedł z domu i ślad po nim zaginął. Poszukiwania trwały latami. On nie tracił nadziei. 

Zaginął 23-letni Robert Wójtowicz

Robert Wójtowicz, student psychologii wyszedł z domu, aby udać się na wykład na jednej z krakowskich uczelni. Kiedy nie wrócił, jego rodzina zgłosiła zaginięcie na policję. Funkcjonariusze bardzo długo prowadzili szeroko zakrojone poszukiwania. Nie było wyraźnego motywu tego zaginięcia, więc zaczęto sprawdzać szpitale, izby wytrzeźwień czy przytuliska. 

W sprawę zaangażowało się mnóstwo osób. Przesłuchiwano świadków, eliminowano błędne tropy. Komunikaty o poszukiwaniach pojawiły się również w telewizji. Nic jednak nie przynosiło rezultatów. 

"Czas mojego życia kończy się". Zrozpaczony Mikołaj szuka rodziny dla syna 6-letnia dziewczynka walczy o życie. Winny jest ojciec, rozpaczliwe kulisy

Nagle zmieniono podejście do sprawy zaginięcia studenta

W pewnym momencie zmieniono postrzeganie tej sprawy. Policjanci przestali traktować przypadek Roberta Wójtowicza jako zaginięcie. Zaczęli rozważać możliwość śmierci, byłby to przypadek tzw. ciemnej liczby zabójstw. Chodzi o to, że często bardzo długo prowadzone są poszukiwania zaginionej osoby, podczas gdy tak naprawdę została ofiarą morderstwa.

Wszystkie uzyskane wcześniej tropy uległy ponownej weryfikacji. Ponownie przesłuchani świadków i przeanalizowano życiorys 23-latka. Cofnięto się nawet do czasów jego dzieciństwa w poszukiwaniu ślady potencjalnego mordercy. Skorzystano również ze zdobyczy współczesnej techniki. Nowe technologie już nie raz pomagały rozwiązywać podobne sprawy i doprowadziły do szczęśliwego finału.   

 

"Uznali mojego syna za zmarłego"

Robert zaginął w styczniu 1995 roku. Jego rodzinna latami nie poddawała się i dokładała wszelkich starań, aby pomóc w poszukiwaniach. Udali się nawet do jasnowidza. W odpowiedzi dostali druzgocący list, w którym profeta napisał, że chłopak nie żyje, został zabity przez osobę, która żyje samotnie. Ktoś pochował Roberta na jednym z krakowskich cmentarzy. Co na to śledczy? Oni również sugerowali podobną możliwość. Ojciec chłopka zdradził w rozmowie z portalem LoveKraków.pl co wtedy czuł. 

Kiedyś śledczy chcieli, żebym podpisał się pod dokumentem, który pozwoliłby im na uznanie mojego syna za zmarłego. Zbuntowałem się i zrobiłem wielką awanturę w prokuraturze. Krzyczałem: „szukać mojego syna, szukać!”

Wkrótce minie 30 lat od niewyjaśnionego zaginięcia Roberta Wójtowicza. Jego ojciec — Lech dzisiaj ma już 80 lat i wciąż nie poznał prawdy. W wywiadzie z krakowskim portalem przyznał: 

Wiem, że nie przytulę syna. Pragnę już tylko poznać prawdę o tym, kto i dlaczego skrzywdził tak szlachetną postać.

Sprawę zabójstwa Roberta Wójtowicza nadzorowała krakowska Prokuratura Okręgowa w Krakowie. Z braku jednoznacznych danych postępowanie zostało umorzone.