Niebywałe! Andrzej Duda zdobył się na takie wyznanie. Przez lata to ukrywał

Były prezydent znów zaskoczył wyznaniem, tym razem nie o polityce, tylko o domu. W długiej rozmowie u Żurnalisty wspomniał, że zanim w jego rodzinie pojawiła się adoptowana siostra Dominika, przez jakiś czas „oswajano” z Dudami… 10-letniego kogoś zupełnie innego. Brzmi jak zwrot akcji w rodzinnym albumie. I zdradza więcej o Andrzeju Dudzie niż niejedna konferencja prasowa.
Od ciekawości do kulis
Andrzej Duda od dawna zdaje sobie sprawę, że Polacy z ciekawością zaglądają nie tylko do jego politycznego życia, lecz także do kulis prywatności. W wywiadach i publikacjach prasowych wielokrotnie podkreślano, że ma dwie młodsze siostry: Annę oraz Dominikę. Ta druga została adoptowana w czasie, gdy Andrzej Duda był jeszcze nastolatkiem – i właśnie ten wątek rodzinny szczególnie przyciąga uwagę opinii publicznej. Historia adopcji była już wcześniej opowiadana, jednak dopiero niedawna rozmowa ujawniła nieznany dotąd epizod dotyczący „niedoszłego brata”.
To odkrycie wprowadza nową perspektywę na rodzinne losy prezydenta i pokazuje, że dorastanie w domu profesorów nie było jedynie spokojnym doświadczeniem wypełnionym książkami i akademickimi rozmowami. W takich warunkach – zderzających wielkie słowa o odpowiedzialności z wyzwaniami codzienności – dorastał młody chłopak z Krakowa. Wspomnienia te rzucają też światło na to, jak kształtowały się jego relacje z rodzeństwem i jak doświadczenia z młodości mogły wpłynąć na późniejsze podejście do rodziny, pracy i obowiązków.
Co dokładnie wiadomo?
Chłopiec, „adopcja plena” i rok 1988
W rozmowie u Żurnalisty Duda mówi: najpierw rodzice przyprowadzali do domu 10-letniego chłopca, który miał „oswajać się” z rodziną. Dopiero po kilku latach zapadła decyzja o pełnej adopcji – „adopcji plena”, czyli takiej, która włącza dziecko w nową rodzinę na wszystkich prawach (łącznie z dziedziczeniem), jednocześnie całkowicie zrywając więzi prawne z rodziną biologiczną.
Ostatecznie do Dudów trafiła Dominika. W wewnętrznym archiwum naszego portalu znajdziecie przypomnienie, że stało się to w 1988 r., gdy Andrzej miał 16 lat.
Dodatkowy sznyt nadaje sprawie fakt, że wcześniej o trudnej, ale – jak mówił – „dającej spełnienie” decyzji adopcyjnej opowiadał publicznie ojciec byłego prezydenta. To rzadkie, by politycy tej rangi tak szeroko mówili o dylematach rodzinnych, a nie o „strategii komunikacyjnej”. Duda dopowiada też, że był „dość surowym” bratem – i tu nagle robi się bardzo zwyczajnie, w najlepszym sensie tego słowa.
Co jeszcze wiadomo?
Co nam to mówi o Dudzie – i o polityce?
Po co nam ta historia dziś, gdy Andrzej Duda jest już bardziej byłym prezydentem niż aktorem bieżącej gry? Po pierwsze, bo buduje inny kawałek jego wizerunku: człowieka, który publicznie bierze na warsztat własny dom i nazywa decyzje rodziców „lekcją odpowiedzialności”. Po drugie, bo w czasach plebiscytowych sporów opowieść o adopcji (z całym jej prawnym ciężarem i emocjonalnym balastem) bywa ważniejsza od kolejnego sporu o przecinek w ustawie.
I wreszcie – to materiał na nowy trend: politycy po kadencjach wracają do długich, „szczerych” wywiadów w sieci, bo lepiej niż briefing z siedmioma mikrofonami pozwalają pokazać człowieka.


































