Polacy są w szoku! Tak teraz wyglądają relacje Dudy z Kaczyńskim

Były prezydent odchodzi z Pałacu i odważnie dzieli się swoimi opiniami, nie oszczędzając polityków PiSu. W tle wraca stary żal: kto naprawdę pociągał za sznurki w obozie władzy? Ten spór dojrzewał latami - od weta z 2017 r., przez wielomiesięczną ciszę telefonów, po otwartą wymianę uszczypliwości. I to dopiero początek.
Chłodne małżeństwo z politycznego wyrachowania
Na finiszu drugiej kadencji Andrzej Duda mówił już głośno to, co wcześniej szeptano: w PiS potrzebna jest zmiana pokoleniowa.
Czy ludzie prawie 80-letni powinni decydować o wszystkim? Mam poważne wątpliwości.
Rzucił były prezydent, celując w Jarosława Kaczyńskiego, w podcaście u Żurnalisty. Słowa padły, gdy Duda wychodził z roli arbitra i zaczynał rolę komentatora, co tylko podbiło temperaturę sporu. Jednocześnie były prezydent sugerował, że to Kaczyński nie chciał rozmów - i tak narodził się mit „lodowatej ciszy” między dwoma najważniejszymi politykami obozu.
Weto, milczenie i rachunek krzywd
Trudno wskazać jeden moment zerwania. Symboliczny jest lipiec 2017 r., gdy Duda zawetował dwie kluczowe dla PiS ustawy o Sądzie Najwyższym i KRS - fundament planu podporządkowania sądów. To wtedy w klubie PiS padło słowo „zdrada”, a w relacjach prezes-prezydent pojawiła się rysa, która zamieniła się w przepaść.
Oficjalne komunikaty KPRP mówią wprost: SN i KRS wróciły do Sejmu bez podpisu głowy państwa. Później przyszły miesiące bez bezpośrednich kontaktów: szef prezydenckiego gabinetu mówił o „około trzech latach” ciszy, zaś Kaczyński dorzucił, że nie rozmawiali nawet dłużej.
Co dalej? Czy Duda zostanie nowym prezesem partii?
Po 6 sierpnia Duda jest politycznie lżejszy, a więc i bardziej swobodny - może mówić to, czego nie wypadało mówić lokatorowi Pałacu. Czy zbuduje własny ośrodek wpływu na prawicy? Politycy PiSu podkreślają, że „bez Kaczyńskiego Duda nigdy nie byłby prezydentem”. Prezes przypomina dług wdzięczności, a były prezydent wystawia rachunek za lata ignorowania.
Jeśli dojdzie do przesilenia przy planowanej wymianie pokoleniowej w partii, to nie będzie rozwód z klasą, tylko awantura przy otwartych kamerach. To spór o sterowność prawicy i o to, czy partia założyciela potrafi oddać pałeczkę następcom. W tej historii rządzi jedna emocja: urażona ambicja - najdroższa waluta w polskiej polityce.


































