Polskie lotnisko w ogniu krytyki! Trafiło na listę najgorszych w Europie

Kim jest autor czarnej listy

Luke Patrick Hoogmoed to globtroter-influencer, którego krótkie, konkretne wideo-rankingi śledzą setki tysięcy widzów. W jednym z najnowszych wpisów podsumował swoje europejskie lądowania i wskazał porty, które jego zdaniem najbardziej psują początek wyjazdu. Kryteria? Przede wszystkim logistyka: dostęp do kolei/metro, realny czas dojazdu i komfort oczekiwania między lotami. „W Europie większość lotnisk jest świetna… ale te niekoniecznie” - tłumaczył, publikując listę na Instagramie.

„najgorsze lotniska w Europie”

Na czarnej liście znalazło się m.in. Sztokholm Skavsta - port „pod parasolem” stolicy, choć oddalony od niej aż o 103 km. Dalej Bałkany: Podgorica, gdzie autor relacji po nocnym przylocie maszerował ok. 30 minut poboczem, by złapać pociąg. Banja Luka (Bośnia i Hercegowina), określona jako kiepsko zlokalizowana i niewygodna dla pasażerów. Oberwało się też Eindhoven, znajdującym się w Holandii, nie za dojazd, lecz za tłok i wysokie ceny, przez co dostało łatkę „najlepszego wśród najgorszych”. 

Polska w kadrze

Czas na finał, bo to on rozpalił polskie komentarze: mowa o lotnisku Warszawa-Modlin. Hoogmoed skrytykował przede wszystkim komunikację - „lotnisko daleko poza Warszawą, do tego ostatni kurs Flixbusa tuż po nocnym lądowaniu”. W swoim poście opisał realny scenariusz: przylot o 22:50 i 25 minut na dotarcie do autobusu odjeżdżającego o 23:15. 

Do tego brak bezpośredniego połączenia kolejowego do centrum (zostają przesiadki lub prywatne autobusy), co nocą potrafi zamienić city break w tor przeszkód. A my pytamy: czy presja internetu przyspieszy kolejową „ostatnią milę”, czy czeka nas kolejna runda sporów o dojazd do stołecznego lotniska low-cost?