PRZEŁOM! Matka zaginionego Krzysztofa Dymińskiego wydała pilne oświadczenie

mama Krzysztofa Dymińskiego opowiedziała, jak przez dwa dni, 21–22 lipca 2025, przeczesywała Wisłę z psami zwłokowymi i... w końcu promieniała nadzieją. Dwa psy, działając osobno, wskazały ten sam punkt, który wkrótce zostanie sprawdzony. Czy to znak, że rzeka odda to, co zabrała?
Psy tropiące coś jednak wykryły?
Mama 21–22 lipca wzięła sprawy w swoje ręce — dosłownie, płynęła łodzią po Wiśle i przeszukiwała brzeg z psami ratowniczymi: Megarą (border collie), Revą (dobermanem) z OSP Skarbimierz i Eto (owczarkiem belgijskim) z Górnośląskiej Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej. Tym bardziej imponujące, że takich psów w Polsce jest jak na lekarstwo — a gdy wskazują miejsca, są naprawdę na wagę złota.
Trop na wagę złota
Wzruszające: dwie psy, pracujące niezależnie, skoncentrowały się na tym samym punkcie.
Zlokalizowały ten sam punkt — napisała mama, i to zdanie działa jak iskra: fala nadziei, a może strachu, że lokalizacja to coś więcej.
To tam ratownicy w najbliższych dniach wejdą z nurkami.
Chcę podkreślić, że (…) są na wagę złota — napisała mama, kreśląc obraz bohaterów, którzy wciąż walczą o ślad.
Przełom w sprawie Krzyśka Dymińskiego?
Teraz cała społeczność trzyma kciuki — mieszkańcy, wolontariusze, media. Mama patrzy z nadzieją, ale i ogromną niepewnością: Czy te psy nie zawodzą?
Czy Wisła naprawdę odda, co zabrała? I być może najważniejsze pytanie: czy zaczyna się nowy etap tej dramatycznej historii?


































