Wyszukaj w serwisie
styl życia programy dzieje się z życia wzięte
Lelum.pl > Dzieje się > Dramatyczna akcja ratunkowa w Zatoce Gdańskiej! Złamany maszt i wywrócona łódź
Kacper  Jozopowicz
Kacper Jozopowicz 04.10.2025 15:43

Dramatyczna akcja ratunkowa w Zatoce Gdańskiej! Złamany maszt i wywrócona łódź

Zatoka Gdańska
Fot. Arkadiusz Ziolek/East News

Silny sztorm przerwał w sobotę, 4 października, 74. Błękitną Wstęgę Zatoki Gdańskiej. Ratownicy SAR (Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa) wyciągali żeglarzy z wody, gdy na jednej jednostce pękł maszt, a druga przewróciła się w fali. Wiatr w porywach dochodził do 8–9° Beauforta, a na redzie Gdyni zrobiło się naprawdę nerwowo. Organizatorzy przerwali ściganie — i bardzo dobrze, bo żywioł nie żartował.

Kiedy wiatr rządzi regatami

Na Zatoce Gdańskiej pogoda potrafi zmienić front w tempie jednego zwrotu przez sztag — i tak było właśnie tego popołudnia. Na trasie prestiżowych regat rywalizowały dziesiątki jachtów, a z brzegu z zapartym tchem kibicowali im spacerowicze i turyści. Początkowo warunki były idealne: słońce, lekki wiatr i sportowa adrenalina w powietrzu. Jednak kilka minut później niebo gwałtownie pociemniało, a na akwenie pojawiła się fala, która w jednej chwili zamieniła zabawę w walkę o utrzymanie kursu. Jeden z jachtów stracił maszt – „kręgosłup” całego ożaglowania – a inny, przy silnym podmuchu, położył się na burtę.

Sygnał alarmowy do służb ratowniczych pojawił się błyskawicznie: załogi w wodzie, konieczne natychmiastowe wsparcie. W ciągu minut na miejsce ruszyły jednostki Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa (SAR) oraz WOPR. Organizatorzy przerwali imprezę ze względów bezpieczeństwa, a na brzegu zapanowała cisza przerywana tylko dźwiękami syren. „Złamany maszt w jednej jednostce, druga wywrócona, SAR wyciąga ludzi” — relacjonowali na bieżąco świadkowie zdarzenia, którzy jeszcze chwilę wcześniej śledzili rywalizację w słońcu.

Co było dalej?

“Wszyscy na lądzie”. Ratownicy mówią o szczegółach

Najważniejsze: wszyscy poszkodowani trafili na ląd. Według relacji reportera i służb w wodzie znalazło się osiem osób; podjęto je szybko, a rozbitkowie byli w dobrym stanie. Uszkodzony jacht odholowano do mariny, co w takich warunkach jest operacją wymagającą chirurgicznej precyzji. Dyrektor SAR Sebastian Kluska potwierdził, że pogoda “zrobiła swoje” — wiatr złamał maszt jednej jednostki, drugą przewrócił — i zapewnił, że sytuacja została opanowana. Koniec wyścigu, ale wielki szacunek dla ekip na wodzie i brzegu. 8 ludzi w wodzie kontra kilkadziesiąt jednostek na starcie — tym razem liczby wygrały z ambicjami.

Porywy 8–9° B w Zatoce to nie jest “sportowa bryza”, tylko prawdziwy rollercoaster: fala potrafi złamać maszt jak zapałkę, a każda źle ustawiona łódka staje się łatwym celem dla przelewającej się grzywaczej. Tego dnia to właśnie warunki, nie błąd załóg, zagrały pierwsze skrzypce.

Co dalej po sztormie?

Co dalej po sztormie? Reakcje i lekcje na przyszłość

Organizatorzy regat i środowisko żeglarskie będą teraz analizować decyzje o starcie przy prognozie sztormowej: czy przerwać wcześniej, czy mocniej egzekwować limity wiatru, a może wprowadzić “paparazzi embargo” na wodę — czyli strefę bez jednostek towarzyszących, które utrudniają ratownikom manewry. SAR kolejny raz zdał egzamin, przypominając, że ich skrót nie jest tylko literą prawa morskiego, ale realną tarczą nad każdym żeglarzem.

 Kto chce zobaczyć pełniejsze tło sobotnich zajść i komunikaty służb, znajdzie je w serwisach informacyjnych relacjonujących akcję minuta po minucie. A my pytamy: czy to początek jesiennej serii sztormów, które rozpiszą harmonogram bałtyckich regat na nowo?