Sąsiedzi ujawnili szczegóły o mamie Ignasia z Gliwic. Ciężko uwierzyć
Kilka dni temu na jaw wyszła gehenna, przez którą przeszedł czteroletni Ignaś. Chłopiec został znaleziony nagi na jednej z gliwickich ulic. Wkrótce później okazało się, że partnerka jego matki stosowała wobec niego przemoc. Sąsiedzi opowiedzieli, co się działo za zamkniętymi drzwiami.
Nagi chłopczyk został odnaleziony w Gliwicach
Był 31 lipca, kiedy pewna kobieta zauważyła na ulicy niecodzienną sytuację. Czteroletni chłopiec błąkał się po ulicy Warszawskiej w Gliwicach, będąc niemal całkowicie nago. Miał na nogach wyłącznie buciki. Świadkini zdarzenia natychmiast zareagowała i objęła opieką Ignasia, chwilę później obywatelka Ukrainy znalazła się już na pobliskiej komendzie. Zgłosiła podejrzaną sprawę obecnym tam funkcjonariuszom.
Okazało się, że czterolatek najprawdopodobniej uciekł z domu przed swoją matką i jej partnerką. Policjanci natychmiast wszczęli śledztwo w tej sprawie. Na ciele chłopca zauważono zadrapania oraz krwiaki, które mogły świadczyć o stosowanej wobec niego przemocy.
Katarzyna Cichopek milimetry od wpadki na ramówce Polsatu Tylko u nas: Gwiazda stanęła oko w oko ze stalkerem. "On się na mnie rzucił"Na ciele dziecka stwierdzono wówczas liczne obrażenia w postaci urazów lewego ramienia, klatki piersiowej, policzka prawego, urazu lewego oczodołu, które to obrażenia naruszyły czynności narządów ciała chłopca na okres poniżej 7 dni i mogły powstać w sposób czynny — mówi “Faktowi” prok. Karina Spruś, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.
4-letni Ignaś miał być katowany
Jak się okazało, matką dziecka jest 27-letnia Julia B., która przez ostatni niecały rok mieszkała ze swoją partnerką Patrycją J, która ma dwie córeczki. Wcześniej kobieta dzieliła życie z ojcem Ignasia, ten jednak miał ich zostawić. Według ustaleń najprawdopodobniej dzieci drugiej z kobiet były traktowane dobrze, chłopiec natomiast miał być katowany. Przemoc miała wobec niego stosować partnerka matki, ta z kolei podobno nie reagowała na bicie.
Ona wynajmowała to mieszkanie na początku ze swoim facetem, ale po wielu awanturach okazało się, że jej facet wylądował w więzieniu. Wtedy, chyba w październiku ubiegłego roku, wprowadziła się Julia B. z Ignasiem. Ludzie mówili, że szukała schronienia, bo ojciec tego chłopczyka miał ją pobić i się nimi nie interesować - relacjonowali “Faktowi” sąsiedzi pary.
ZOBACZ TEŻ: Czarno-białe zdjęcie Łukasz Nowickiego wywołało burzę
Tak sąsiedzi opisują sytuację w domu czterolatka
Redakcja “Faktu” postanowiła dowiedzieć się, co jeszcze działo się za zamkniętymi drzwiami mieszkania, w którym przebywały Julia B. i Patrycja J. Okazuje się, że najprawdopodobniej niewiele dobrego. Sąsiedzi relacjonowali, że w mieszkaniu często zjawiała się policja. Powodem interwencji miały być awantury i krzyki.
Ta Patrycja znęcała się nad tym Ignasiem. To taka wredna, krzykliwa kobieta. Swoje córeczki hołubiła, ale nad tym Ignasiem, synem swojej partnerki, to się po prostu pastwiła. To taki śliczny aniołeczek. Jak na swoje 4 lata był wysokim dzieckiem, miał jakąś chorobę nóg. Trzy tygodnie temu słyszałam, jak się obie pobiły, od k.... się wyzywały. Patrycja biła tę Julię, a ona błagała ją, że nie ma gdzie pójść. Potem się godziły i miłość sobie wyznawały, taki to był dziwny związek.
Po tym, jak śledczy zgromadzili potrzebne dowody, mogli postawić zarzuty obu kobietom. W sobotę 3 sierpnia Sąd Rejonowy w Gliwicach zastosował wobec nich trzymiesięczny areszt. Syn Julii B., Ignaś, został umieszczony w rodzinie zastępczej.