Szokujące kulisy śmierci znanej polskiej tancerki. Pogrzeb dopiero po 8 miesiącach

W środowisku mówi się: „są artyści, na których czeka się dłużej”. Na pogrzeb Marty Bochenek, jednej z najbardziej charyzmatycznych tancerek polskiej sceny, czekaliśmy wyjątkowo długo. Dlaczego? Oficjalnych powodów nie podano, ale kulisy branży aż szumią. Teraz wreszcie znamy termin i miejsca ostatniego pożegnania. I to będzie pożegnanie z klasą.
Tancerka, która zachwyciła wszystkich
Bochenek należała do grona artystek, które miały „iskrę” i nerw współczesności. Nauczyła się klasyki, ale kochała pójść pod prąd — i widownia to kupowała. Była związana z Teatrem Wielkim – Operą Narodową w Warszawie, współtworzyła choreografie do spektakli telewizyjnych i filmów, a jej scena zawsze miała temperaturę. To ta kategoria twórców, którym nie trzeba liczników odsłon – wystarczy jedno wejście na scenę, by sala milkła.
Co z pogrzebem tancerki?
Daty, miejsca, źródła. Pogrzeb Marty Bochenek krok po kroku
Konkretów jest już sporo. Bochenek zmarła 31 grudnia 2024 r. w wieku 84 lat. Pożegnanie w Warszawie zaplanowano na 4 września 2025 r., godz. 15:00 w Kościele Środowisk Twórczych przy pl. Teatralnym. Pochówek odbędzie się 5 września, godz. 15:30 na Cmentarzu Komunalnym Północnym (brama południowa od ul. Wólczyńskiej). Informacje potwierdziły stołeczne instytucje kultury i media.
Pozostawiła po sobie nie tylko piękno w tanecznej ekspresji, ale także wzór zaangażowania i pasji, które inspirowały kolejne pokolenia artystów. Rodzinie oraz bliskim składamy najszczersze wyrazy współczucia - poinformowała Opera Śląska.
Dlaczego czekano tak długo?
Pytania bez odpowiedzi
Oficjalne komunikaty nie wyjaśniają, skąd tak długie oczekiwanie na pochówek. W praktyce najczęściej w grę wchodzą formalności międzynarodowe, spory rodzinne albo zwyczajna papierologia — gdy pieczątki spotykają granice, kalendarze nagle puchną. W tym czasie legenda pracuje dalej: w pamięci kolegów z Opery Śląskiej i w repertuarze, który współtworzyła. To przecież laureatka „Złotej Maski” za „Peer Gynta”, współautorka choreografii do „Akademii Pana Kleksa”, artystka z temperamentem, której biogram czyta się jak mapę powojennej sceny tańca.
W kuluarach baletowych do dziś wspomina się, jak uczyła młodych, by „nie bać się brzydoty kroku, jeśli prowadzi do prawdy”. Taki etos nie potrzebuje fanfar — wystarczy cisza przed kurtyną.


































