Ogień strawił wszystko! Potężny pożar w Polsce. Strażacy ledwo uszli z tego żywi

To była noc, którą mieszkańcy długo zapamiętają. W nocy z 24 na 25 sierpnia pożar w Czechowicach-Dziedzicach ogarnął sklep Netto przy ul. Kasprowicza. Ogień rozwinął się błyskawicznie, a mimo akcji ponad 50 strażaków budynku nie udało się uratować. Na szczęście nikt nie ucierpiał, ale skala zniszczeń robi wrażenie. Teraz wszyscy pytają: co wywołało ten żywioł?
Czerwone niebo nad Kasprowicza
Zgłoszenie o pożarze wpłynęło kilka minut po 1:00 w nocy. Pierwsze zastępy, które dotarły na miejsce, zastały już płonące poddasze. Ogień objął duży obiekt handlowy – według szacunków to ponad tysiąc metrów kwadratowych powierzchni – a płomienie z minuty na minutę pożerały kolejne części dachu.
W zgliszczach przepadły także punkty usługowe, m.in. piekarnia i sklep mięsny. Świty przyniosły ponury obraz: strzaskane witryny, osmalone regały, popękane sufity.
Walka z czasem i nerwami
W kulminacyjnym momencie działało 14 zastępów i ponad 50 ratowników, którzy podawali dziewięć prądów wody (czyli równoległe strumienie gaśnicze) i korzystali z dwóch drabin mechanicznych. Odcinano ogień od zaplecza i chłodzono konstrukcję, ale skala była nieubłagana.
Do tego doszły utrudnienia drogowe: okolice Traugutta i Kasprowicza były zablokowane przez kilka godzin, a kierowcy nadkładali drogi, jakby to była niedziela handlowa w sąsiednim mieście.
Śledczy sprawdzają każdy trop
Nad ranem pod pogorzelisko przyszli pierwsi pracownicy. „Nie wiemy, co dalej” – mówili ze łzami w oczach, przypominając, że sklep był niedawno po gruntownym remoncie. Policja i biegły z zakresu pożarnictwa zabezpieczyli teren i analizują scenariusze: od awarii instalacji po celowe podpalenie.
Na razie jedno jest pewne – ofiar nie ma, a strażacy przez wiele godzin dozorowali miejsce, by dogasić zarzewia.


































