Policja z Lublina znalazła sprytnego mordercę po 30 latach
W 1995 roku w Lublinie doszło do koszmarnego morderstwa. Ciche, spokojne osiedle domków jednorodzinnych stało się miejscem zbrodni. Sąsiedzi z przerażaniem odkryli, że człowiek, którego znali, prawdopodobnie jest odpowiedzialny za zabójstwo innego człowieka. Zanim jednak policja zdążyła go ująć, ten rozpłyną się w powietrzu. O tej sprawie nie mówiło się kilkadziesiąt lat, jednak teraz wróciła ze zdwojoną mocą. Wszystko przez fakt, że funkcjonariuszom udało się zatrzymać mężczyznę, który najprawdopodobniej jest odpowiedzialny za morderstwo sprzed lat.
Koszmarne okoliczności zbrodni sprzed lat
13 marca policja poinformowała, że wie, kto stoi za morderstwem 37-letniego Wojciecha T., do którego doszło w 1995 roku. Ta sprawa spędzała sen z powiek śledczym, ale również sąsiadom spokojnego osiedla domków jednorodzinnych na ul. Kossaka w Lublinie. Lata temu pojawił się na nim Wojciech T., który chciał kupić samochód sprowadzany z zagranicy. W gazecie znalazł ogłoszenie handlarza aut ze Szwajcarii. Mężczyzna udał się na podany adres, czyli do wynajmowanego domu na ul. Kossaka. Drzwi otworzył mu Piotr S., jednak jak się później okazało, dane, którymi się posługiwał, były fałszywe.
W rzeczywistości ten człowiek przyjechał z Białegostoku tylko po to, żeby obrabować kogoś. Wszystko wymyślił, żeby zdobyć pieniądze na swój nowy związek z pewną kobietą – wyjaśniają policjanci, którzy pracują przy sprawie.
Mężczyzna zwabił ofiarę do swojego domu. Uderzył potencjalnego kupca metalową rurką w głowę, związał, zakneblował i obrabował. Ukradł ok. 7 tys. dolarów i zniknął. Policja przez lata była bezradna.
Policji nie udało się złapać sprawcy
Mężczyzna, który podawał się za Piotra S., zniknął tuż po tym, jak dokonał zbrodni. Gdy policja pojawiła się na miejscu, zastała porażający widok. Zwłoki Wojciecha T. zostały zawinięte w dywan i porzucone. Na miejscu odkryto kilka poszlak. DNA mordercy znaleziono m.in. na krawacie, którym zakneblował swoją ofiarę. Ponadto śledczy znaleźli jego własne zdjęcie, które musiało wypaść mu, gdy szamotał się z Wojciechem T. Niestety mężczyzny nie udało się odnaleźć przez ponad ćwierć wieku, mimo iż policjanci dysponowali jego wizerunkiem. Na fotografii był jednak ucharakteryzowany, więc nikt nie potrafił go rozpoznać.
Mijały lata, a policja była bezradna. Sąsiedzi mieszkający przy ul. Kossaka w Lublinie zdążyli już niemal zapomnieć o tym, co stało się na ich osiedlu. Jednak na skutek komunikatu policji z 13 marca, wszystkie wspomnienia odżyły.
Widywałem tego mordercę. Mieszkał tu kilkanaście dni, w tym małym domku u sąsiadów. Zawsze chodził elegancko ubrany. Potem zniknął. A wieczorem, kiedy sąsiad, czyli właściciel domu odkrył zawinięte w dywan zwłoki, najechało się policji. Była też telewizja – wspominał w rozmowie z “Faktem” mieszkający na osiedlu senior.
Kobieta mieszkająca przy ul. Kossaka również zapamiętała kilka szczegółów:
Ja też pamiętam tego zabójcę. Zawsze chodził elegancko ubrany. Czarne spodnie od garnituru, biała koszula. Dużo rozmawiał przez telefon bezprzewodowy na ogródku. W obcym języku. Tego dnia, kiedy doszło do tego morderstwa, też go widziałam. Wyszedł z teczką i odjechał samochodem. Pewnie tam miał skradzione pieniądze. Potem już się nigdy nie pojawił .
Po niemal 30 latach w sprawie nastąpił przełom. Policjanci są przekonani, że udało im się złapać winnego.
ZOBACZ TEŻ: Nowe ustalenia w sprawie śmierci znanego prezentera. Zatrzymano policjanta!
Policji udało się schwytać mężczyznę, który jest podejrzany o popełnienie zbrodni sprzed lat
Prawie 30 lat temu policja zamknęła śledztwo ze względu na brak postępów. Dopiero po jakimś czasie sprawą zajęło się Archiwum X. Funkcjonariusze mieli spory problem, by ustalić tożsamość mężczyzny, który był podejrzany o morderstwo Wojciecha T. Musieli porównać zdjęcia tysięcy osób, a notatki, które zostawił sprawca, poddać analizie grafologicznej. W końcu udało się ustalić, że mężczyzna prawdopodobnie mieszka w Wielkiej Brytanii od wielu lat. Policjanci byli niemal pewni, że to on stoi za nierozwiązaną do tej pory zbrodnią, dlatego postanowili go ująć, gdy pojawił się na lotnisku na Okęciu.
Jak podaje “Fakt”, reakcja mężczyzny na zatrzymanie go przez lubelską policję była szokująca. Miał odwrócić się do żony, z którą podróżował, i powiedzieć jej, że bardzo długo się nie zobaczą. I rzeczywiście, za morderstwo sprzed niemal 30 lat grozi mu nawet dożywocie.
Mężczyzna przyznał się do winy.
źródło: fakt.pl