Z ostatniej chwili! Kaczyński w końcu zostanie ukarany. Akt oskarżenia już wpłynął do sądu

Akt oskarżenia przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu trafił do warszawskiego sądu. Złożył go aktywista Zbigniew Komosa po sierpniowej miesięcznicy smoleńskiej, gdy prezes PiS mówił o „zbiorze śmieci po SB”. Sprawa idzie trybem prywatno-skargowym (to gdy pokrzywdzony sam wnosi akt, bez prokuratury). Co ważniejsze: to nie jedyny front prawny, na którym Kaczyński będzie się tłumaczył.
Słowa, które wracają jak bumerang
Fakt poinformował, że do sądu wpłynął prywatny akt oskarżenia Komosy, który zarzuca prezesowi PiS znieważenie w środkach masowego komunikowania (art. 216 §2 k.k.). Mowa o wystąpieniu z 10 sierpnia, kiedy Kaczyński mówił o „zbiorze śmieci po Służbie Bezpieczeństwa” w stronę protestujących na pl. Piłsudskiego.
Kara? Grzywna, ograniczenie wolności albo do roku więzienia. Pierwszy zwrot akcji: do podobnych słów Kaczyńskiego – ostrych jak brzytwa – wracamy regularnie od lat, ale tym razem finał może rozegrać się w sali rozpraw.
To jednak nie wszystko.
Drugi proces w tle i polityczny rachunek
To nie jedyny spór Komosy z liderem PiS. Równolegle w sądzie ciągnie się sprawa o naruszenie nietykalności (art. 217 k.k.) po incydencie z 2024 r., gdy aktywista twierdził, że Kaczyński dwukrotnie go uderzył. Rozprawy były już wyznaczane i przekładane.
Tu drugi zwrot: prezes może więc mieć na koncie dwa równoległe procesy – jeden za ręce, drugi za język. I jeszcze kontekst dłuższy niż kolejka do mównicy: Komosa od lat wygrywał bitwy prawne o prawo do wieńców i protestu pod pomnikiem smoleńskim, co potwierdza prawomocny wyrok SA w Warszawie.
Co będzie dalej?
Co dalej czeka Kaczyńskiego?
Czy prezes PiS stanie realnie przed sądem? W trybie prywatno-skargowym to możliwe, jeśli sędzia uzna, że materiał jest wystarczający do rozpoznania sprawy. Politycznie ryzyko jest podwójne: każdy termin rozprawy to medialny spektakl, a każde „mocne słowo” – dowód dla przeciwników, że język lidera stał się jego największym przeciwnikiem.
Trzeci zwrot akcji? Opozycja już składa te cytaty w spoty, a sympatycy PiS tłumaczą, że to tylko „ostry komentarz”. Tymczasem kodeks karny nie zna pojęcia „polityczny immunitet na obelgi”. Jeśli sąd przyjmie narrację Komosy, Kaczyński może usłyszeć wyrok skazujący z art. 216 §2 k.k.
Jarosław Kaczyński może mieć zatem kłopoty.




































