Dramatyczna akcja policji w centrum Warszawy. Mężczyzna nagle padł bez życia

To miała być zwykła, sierpniowa przedpołudniowa krzątanina w samym sercu Warszawy. Nagle, na słynnej „patelni” przy stacji metra Centrum, rozległ się krzyk. Na oczach tłumu mężczyzna runął z kilkumetrowego muru i uderzył głową o chodnik. Zanim karetka przecięła syreną korki Śródmieścia, sześciu policjantów rozpoczęło desperacki taniec z czasem. Kamery uchwyciły każdy ułamek sekundy.
Kulisy dramatycznych chwil
Warszawska „patelnia” to punkt, w którym puls stolicy bije najmocniej: food-trucki, buskerzy, turyści szukający drogi na Nowy Świat. W poniedziałek, 5 sierpnia, codzienny zgiełk nagle zamarł. Świadkowie opisują, że 40-kilkuletni mężczyzna balansował na betonowej balustradzie, aż stracił równowagę i runął na dół. Upadek z około czterech metrów zakończył się potężnym uderzeniem głową o bruk.
Zamarł z otwartymi oczami, ale bez oddechu – relacjonuje studentka socjologii, która widziała całe zdarzenie.
To właśnie jej krzyk sprowadził na miejsce patrol Oddziału Prewencji z Krakowa, funkcjonariuszy Komendy Rejonowej Warszawa I oraz stołecznych mundurowych, pełniących służbę w okolicy.
Policja ruszyła do akcji
Pierwsza minuta po zatrzymaniu krążenia to jak rzucona monetą szansa: życie lub nieodwracalne uszkodzenia mózgu. Policjanci stworzyli improwizowaną sztafetę – co 90 sekund zmieniali się przy klatce piersiowej poszkodowanego, aby ich ucisk był zawsze mocny i rytmiczny. Gdy straż miejska podała torbę z defibrylatorem AED, mundurowi natychmiast przykleili elektrody. Urządzenie zarejestrowało agonalny rytm, jednak zaleciło kontynuowanie masażu, więc kontynuowali.
Akcja trwała prawie sześć minut i w tym czasie tętno mężczyzny wracało – nikło – wracało, niczym kapryśny sygnał radia. Wreszcie krótkie piknięcie i długi wydech: pacjent zaczął samodzielnie oddychać.
Takich chwil nie da się zapomnieć – przyznaje jeden z funkcjonariuszy, który jeszcze w marcu ratował tonącego w Odrze, czego nagranie obiegło media.
Co dalej z poszkodowanym?
Kiedy karetka wreszcie wjechała w tłum, ratownicy potwierdzili powrót czynności życiowych i zabrali poszkodowanego do szpitala przy ul. Lindleya. Lekarze określają jego stan jako stabilny, choć krytyczny trzask pękniętej czaszki będzie wymagał długiej rehabilitacji.
Tymczasem sieć zalała lawina komentarzy: internauci dziękują policji, a niektórzy domagają się budowy barier na murku, z którego od lat spadają amatorzy ryzykownych selfie. Komenda Stołeczna opublikowała pełne nagranie z kamer nasobnych, podkreślając, że każdy funkcjonariusz przechodzi cykliczne szkolenia RKO oraz obsługi AED.


































