Wyszukaj w serwisie
styl życia programy dzieje się z życia wzięte
Lelum.pl > Dzieje się > Martyniuk znowu "odleciał". Ledwo składał zdania, a pot leciał mu z czoła
Klaudia Tomaszewska
Klaudia Tomaszewska 17.08.2025 12:48

Martyniuk znowu "odleciał". Ledwo składał zdania, a pot leciał mu z czoła

Daniel Martyniuk znowu się odpalił
KAPiF/ Instagram.com/danielmartyniuk89

Daniel Martyniuk znowu odpalił Instagrama — tym razem w trakcie ulicznego marszu. Spocony, poirytowany i wyraźnie wzburzony w kilku urywanych zdaniach zwrócił się do „pismaków”, a nagranie momentalnie obiegło sieć. Co dokładnie powiedział i dlaczego znów to zrobił? Mamy daty, cytaty i kulisy — a także pytanie, które po tym wideo samo się nasuwa.

Marsz, pot i nerwy. Co zobaczyli fani?

Wideo, które Daniel Martyniuk wrzucił do relacji 17 sierpnia 2025 nad ranem, wygląda na ujęcie „z marszu”: idzie, oddech jest szybki, pot lśni na czole, a zdania sklejają się z trudem. 

W pewnej chwili rzuca do telefonu:

Napiszecie, że dziwne dźwięki wydaję czy co?

, po czym wybucha ironią o „Symfonii XVII Beethovena”. Nie owija też w bawełnę, używa mocnych słów i wulgarnych gestów — wszystko w rytmie przyspieszonego, nerwowego kroku.

„Więcej szacunku mam do ślimaków”. Kolejny odpał czy strategia atencji?

Sedno nagrania? Atak na media. „Wy, pismaki – więcej szacunku mam do ślimaków…”, mówi w pewnym momencie, a na koniec dorzuca niecenzuralny gest. Ten „telefonyczny stand-up” to ciąg dalszy jego ostatnich publikacji, które śledzimy od kilku dni. 

Przypomnijmy: niedawno na Insta wrzucał serię niepokojących treści i wywodził o „gaslightingu” (to forma przemocy psychicznej polegająca na podważaniu czyjejś percepcji).

Co dalej z wizerunkiem syna króla disco polo?

W show-biznesie takie wybuchy działają jak zapalnik: jedni się oburzają, drudzy klikają, algorytm tańczy. Pytanie brzmi, czy Daniel Martyniuk nie przepala właśnie kolejnego „kredytu zaufania” i czy branżowe marki (umowy sponsoringowe, tzw. endorsement deals — komercyjne współprace z wizerunkiem gwiazdy) będą chciały ryzykować z celebrytą, który co kilka miesięcy wywołuje burzę. 

Z drugiej strony, medialny szum to waluta: po jednym nerwowym stories potrafi przybyć tysiące wyświetleń.