Nawrocki znowu został przyłapany. Kamera uchwyciła, gdy robił TO na oficjalnym wystąpieniu

Krótki ruch dłoni, zasłonięta twarz i… burza. W sieci krąży nowe nagranie z oficjalnego wystąpienia Karola Nawrockiego. Internauci wyłapali gest znajomy z kampanii i zaczęli pytać: co trafiło pod wargę i dlaczego akurat wtedy? Trop jest oczywisty, ale i ryzykowny — zwłaszcza gdy mówimy o głowie państwa. Reszta to już gra nerwów i ujęć „stop-klatka”.
Nagranie, gest i déjà vu
Na krótkim wideo z profilu „Rano przy kawie” widać charakterystyczny układ rąk przy ustach i szybkie „schowanie” czegoś pod górną wargę. Dokładnie ten sam ruch, który w maju rozpalił sieć po prezydenckiej debacie.
Wtedy sztabowcy tłumaczyli, że to „guma nikotynowa”, po chwili przyznając: snus — czyli saszetka z nikotyną wsuwana pod wargę (legalna, jeśli to woreczek bez tytoniu; klasyczny snus z tytoniem jest w Polsce zakazany).
Co wiemy na pewno, a co jest tylko podejrzeniem
Faktem jest, że w kampanii Nawrocki sięgnął po snusa na antenie — potwierdzały to relacje stacji i serwisów informacyjnych, a jego sztab tłumaczył intencje. Pojawiały się też inne nagrania, na których kandydat wykonuje identyczny gest podczas wywiadów. Spór o „guma vs. snus” szybko wyszedł poza Polskę — światowe media opisywały „tobacco pouches” w polskiej kampanii.
Czy najnowsze nagranie rzeczywiście pokazuje „powtórkę z rozrywki”? Tego na dziś nikt oficjalnie nie potwierdził ani nie zdementował.
Polityczne koszty i mały smaczek
W kampanii „snus-gate” był memem dnia. W Pałacu taka „mikro-rutyna” może mieć większą wagę: mowa ciała prezydenta to element komunikatu państwa. Eksperci od wystąpień przypominają, że powtarzalny, nerwowy gest bywa czytany jako rozproszenie lub stres; nawet jeśli mówimy o legalnej saszetce nikotynowej, timing pozostaje fatalny.
Dodajmy, że podczas obchodów państwowych kamery patrzą bezlitośnie — jeden kadr potrafi przesłonić całe przemówienie. (Przypomnijmy: podczas debaty „to był snus” — mówił szef sztabu — a sam Nawrocki wyzywał rywali na testy, co tylko dokarmiło wiral). Według kuluarowych doniesień doradcy wolą dziś prostą zasadę: „ręce na mównicy, nie w ustach”. Śmieszne? Owszem. Skuteczne — jeszcze bardziej. Pytanie brzmi: ile razy jeszcze zobaczymy ten gest, zanim stanie się politycznym obciążeniem większym niż niejeden błąd w programie.


































