Putin NAGLE pojawił się na wizji! To powiedział o wojnie z NATO. GROZA

Rozpoczęło się przemówienie Putina. W Soczi trwa doroczna konferencja Klubu Wałdaj, a rosyjski przywódca znowu zgrywa „gołąbka pokoju”: na pytania o rzekomy atak na NATO odpowiada słowem „bzdura”. Do tego dorzuca policzek pod adresem europejskich rządów — albo są „niekompetentne”, albo „okłamują wyborców”. Brzmi niewinnie? Tylko na pierwszy rzut ucha.
Wałdaj: scena, na której Kreml testuje granice
Klub Wałdaj to coroczne forum bliskie Kremlowi — think tank i teatrum propagandy w jednym. W czwartek, 2 października 2025 r., Putin wszedł na scenę i — jak zwykle — oskarżył Zachód o eskalację. Dla porządku: właśnie dziś rosyjskie MSZ ogłosiło, że z Zachodem to już nie „zimna wojna”, lecz „płonący” konflikt.
To elegancki eufemizm na groźby okraszone uśmiechem. Źródła na sali mówią, że prezydent długo rozwodził się nad „hipokryzją” sankcji i „rozbrojeniem” Europy, które ma się rzekomo dokonać samo, gdy upadnie jej gospodarka.
Fakty kontra tezy: co dokładnie padło i co się nie zgadza
Meritum? Putin od lat powtarza, że opowieść o rosyjskim ataku na NATO to „nonsens”. W czerwcu mówił wprost: „Legenda, że Rosja zaatakuje NATO, jest nonsensem”. Dziś na Wałdaju podbił stawkę, zarzucając europejskim politykom „skrajną niekompetencję” lub „celowe kłamstwo” wobec obywateli. Tyle że równolegle Rosja testuje obronę sojuszników incydentami w powietrzu i cyberatakami, co potwierdzają europejskie stolice. A rosyjskie MSZ dorzuca do pieca narrację o „gorącym” konflikcie z Zachodem. Innymi słowy: „nie chcemy wojny”, ale „to już wojna” — zależnie od akapitu.
Dla kontekstu warto zajrzeć do naszego tekstu o ostrzeżeniach ISW wobec Polski — w tle pojawia się scenariusz rosyjnej „operacji pod fałszywą flagą” (czyli inscenizacji ataku, by obwinić drugą stronę). To nie jest political fiction, tylko chłodna analiza ekspertów.
Co z tego wynika i gdzie jest haczyk
Po co to wszystko? Po pierwsze, by zbić z tonu debatę w Europie o zwiększaniu wydatków na obronność. Jeśli „wojna z NATO” to bujda, to po co 3–5 proc. PKB na wojsko? Po drugie, by utrzymać wizerunek „racjonalnego arbitra”, który rzekomo tylko „odpowiada” na zachodnie prowokacje. A po trzecie — by włożyć kij w europejskie szprychy: jednych przestraszyć, innych uśpić.
Kulisy mówią jeszcze coś: na korytarzach Wałdaju słychać było, że Kreml liczy na pęknięcia w UE po kolejnych incydentach z dronami i naruszeniach przestrzeni powietrznej. W skrócie — im więcej chaosu, tym lepiej dla Moskwy. Europejscy liderzy odpowiadają zapowiedziami twardszego odstraszania. Kto ma rację? W liczbach przemawia logika: im bardziej Kreml buduje mit „bzdury o NATO”, tym częściej służby raportują o rosyjskich prowokacjach. I tak koło się zamyka — a w środku siedzi europejski podatnik, do którego dziś mruga i Putin, i minister finansów.


































