Po wizycie w Anchorage Donald Trump zapowiedział „krucjatę” przeciw głosowaniu korespondencyjnemu i maszynom liczącym głosy. Polityczny fajerwerk? Owszem. Skuteczny? To już inna historia. Zwłaszcza że – jak sam przyznał – inspirację miał mu podsunąć Władimir Putin. Sprawdzamy, co naprawdę ogłosił prezydent USA, co może zrobić prawnie i co mówią o „kopertach” twarde dane.
Po waszyngtońskim maratonie rozmów Wołodymyr Zełenski dostał dwie sprzeczne oferty: Emmanuel Macron proponuje neutralną Genewę, Władimir Putin chciałby widzieć go w innym miejscu na mapie. Brzmi jak logistyczny detal? To test, gdzie naprawdę rysuje się linia ustępstw – i czy pokój ma być ugodą, czy kapitulacją.
Żona Radosława Sikorskiego znów rozgrzała polityczną scenę. Anne Applebaum w tekście dla „The Atlantic” opisała spotkanie Donalda Trumpa z Władimirem Putinem na Alasce słowami, po których w Białym Domu raczej nie wybuchły oklaski. Co naprawdę napisała, jak to się ma do faktów ze szczytu i co z tego wynika dla polskiej dyplomacji?
Rozmowy o pokoju wchodzą w etap, w którym liczy się nie tylko „co”, ale i „gdzie”. Emmanuel Macron rzuca na stół neutralne terytorium i sugeruje, że najbliższe tygodnie mogą przesądzić o dalszym losie wojny.
Po uścisku dłoni na Alasce nikt nie dostał tego, czego naprawdę potrzebował. Putin – rozgłos. Trump – zdjęcia. A Ukraina? Jeszcze więcej powodów do niepokoju. W Kijowie narasta przekonanie, że Kremlowi nie chodzi o kreski na mapie, tylko o kontrolę państwa — polityczną, gospodarczą i mentalną. Pokój? Co najwyżej przerwa na przeładowanie.
Krótkie wideo z sieci robi rundę po polskim TikToku: Karol Nawrocki mówi, że rozmowa Trumpa z Putinem to „krok w dobrą stronę”, ale zaraz dorzuca lodowaty prysznic. Z Kremlem — podkreśla — rozmawia się ostro i sprawdza wszystko dwa razy. Co naprawdę stoi za tą pozornie sprzeczną narracją i jaki rachunek polityczny liczy dziś Pałac Prezydencki?
Karol Nawrocki oficjalnie został prezydentem RP. Echa zaprzysiężenia dotarły już do Rosji. Kremlowskie media zabrały głos w tej sprawie. Nie obyło się bez oskarżeń o rusofobię i wypominania mu ciążących na nim zarzutów. Zwrócono uwagę na jego krytyczne wystąpienia wobec Ukrainy, sugerując, że może wpływać na zablokowanie pomocy militarnej dla Kijowa. To jednak nie wszystko.
Donald Trump znowu odpalił bombę – tym razem dosłownie. W sieci krąży nagranie, na którym były prezydent USA grozi... zbombardowaniem Moskwy. I nie są to słowa wyrwane z kontekstu. Trump twierdzi, że powiedział to wprost jednemu z przywódców państw NATO.