Szokujące zagranie Macrona. Wyjawił, gdzie Zełenski spotka się z Putinem

Rozmowy o pokoju wchodzą w etap, w którym liczy się nie tylko „co”, ale i „gdzie”. Emmanuel Macron rzuca na stół neutralne terytorium i sugeruje, że najbliższe tygodnie mogą przesądzić o dalszym losie wojny.
Neutralny adres i zegar, który tyka
We francuskiej telewizji LCI Macron wskazał Szwajcarię jako gospodarza spotkania przywódców Rosji i Ukrainy.
Może Szwajcaria — ja opowiadam się za Genewą — powiedział, przypominając, że poprzednie dwustronne rozmowy toczyły się w Stambule.
Wariant zakłada najpierw format bilateralny (Putin–Zełenski), a następnie rozmowę trójstronną z udziałem USA na początku września. To ma być szybki test, czy kanał polityczny po Waszyngtonie jest realny, czy to tylko dekoracja.
Naciski z każdej strony. Będzie pokój?
Propozycja Genewy padła dzień po naradach w Białym Domu, gdzie Trump zapowiedział organizację bezpośredniego spotkania liderów i koordynację europejskich gwarancji bezpieczeństwa dla Kijowa. Macron dodał, że Europa musi być dopuszczona do stołu, bo chodzi o architekturę bezpieczeństwa całego kontynentu („format czterostronny” po etapie USA–Rosja–Ukraina). Czytaj też nasz materiał o kulisach szczytu w Waszyngtonie — kto zasiadł przy stole i z jakimi oczekiwaniami. Po szczegóły samej propozycji Genewy odsyłamy do relacji „Le Monde” i wywiadu na LCI.
Macron nie pudruje obrazu Kremla: ostrzegł, że Putin jest „drapieżcą, ogrem u naszych drzwi”, a Rosja od wojny z Gruzją „trwale nie dotrzymuje zobowiązań”. To sygnał dla wszystkich, którzy marzą o „pokoju za wszelką cenę”: Paryż popiera rozmowy, ale nie akceptuje kapitulacji Ukrainy. I jeszcze jeden konkret z Paryża: to Kijów decyduje o ewentualnych ustępstwach terytorialnych — nie stolice zachodnie
Gdzie czyha haczyk?
Szwajcarska neutralność działa jak klimatyzacja w rozgrzanej sali negocjacyjnej: chłodzi emocje, ale nie rozwiązuje sporu. Genewa daje symboliczną równowagę, za to realne ryzyko jest proste: jeśli Kreml potraktuje spotkanie jak scenę do przeciągania liny, Zachód wróci do punktu wyjścia, tylko z gorszymi oczekiwaniami opinii publicznej. Dlatego tak ważne będą „szyny bezpieczeństwa” — gwarancje na wzór art. 5 NATO (czyli jasna zasada: atak na jednego to odpowiedź wszystkich), nawet jeśli formalnie poza Sojuszem.
Drugi haczyk: kalendarz. Macron mówi o „najbliższych tygodniach”, Trump — o szybkim trio z udziałem USA. Brzmi dynamicznie, ale im krótszy termin, tym większa pokusa prostych recept. A tu prostych recept nie ma. Jedno jest pewne: jeśli Genewa się ziści, będzie to próba generalna nie tylko dla Zełenskiego i Putina, lecz także dla jedności Zachodu. I jak to w dyplomacji bywa — o sukcesie zadecydują nie flesze, tylko drobny druk w aneksach.


































