Rzuciła pracę, żeby zająć się domem i dziećmi. Reakcja rodziny powala
Marzena i Grzesiek podjęli decyzję, że lepiej będzie, jeśli mężczyzna zostanie jedynym żywicielem rodziny. Ona natomiast rzuciła pracę i zajęła się domem i czwórką dzieci. Rodzina kobiety nie była zadowolona z jej kroku i natychmiast okrzyknęła ją kurą domową. Później perspektywa uległa zmianie. Marzena miała tego dość.
Marzena podjęła ważną decyzję odnośnie swojego życia
Zawsze marzyła o wielodzietnej rodzinie i codziennym stukocie małych stópek po podłodze. Podobną wizję miał jej mąż Grzesiek. Dlatego krótko po ślubie Marzena była już w pierwszej ciąży i już nie mogła się doczekać, kiedy będzie mogła zajść w kolejną. Ostatecznie doczekali się na pokładzie czterech pociech, dwóch synów i dwóch córek.
Wtedy musieli poważnie zastanowić się nad swoją przyszłością. Mąż Marzeny rozwijał swoją karierę w dużej korporacji i właśnie awansował na stanowisko dyrektora, podczas gdy kobieta nie miała aż tyle szczęścia. Praca w budżetówce nie dawała jej zbyt wielu okazji do awansu. Po skrupulatnych obliczeniach postanowili, że o wiele lepiej finansowo wyjdą na tym, jak Marzena zostanie z dziećmi w domu. Tak też zrobili.
Rodzina Marzeny nie była zadowolona z jej decyzji
Kobieta podzieliła się tą decyzją ze swoimi najbliższymi. Spodziewała się wsparcia i akceptacji, zamiast tego usłyszała tylko krytykę. Choć podejrzewała, że nie każdy będzie skakał z radości, gdy odejdzie z pracy, to, co usłyszała, nie mieściło jej się w głowie.
- I co, będziesz po prostu kurą domową? Pranie, sprzątanie gotowanie? - pytała siostra.
- Całkiem stracisz swoją niezależność! A co z pieniędzmi? Słyszałaś o przemocy ekonomicznej? - wtórowała jej matka.
- Ale to po prostu moja decyzja! Chcę zostać z dziećmi w domu, mamy wspólne konto bankowe, przecież znacie Grześka, na nic nigdy nikomu nie żałuje. Czemu nagle miałby zacząć? - tłumaczyła się Marzena.
Od tamtej pory przy każdej możliwej okazji słyszała dogryzanie ze strony członków swojej rodziny. Oficjalnie została nazwana kurą domową, która nie ma wpływu na decyzje podejmowane w jej rodzinie. Podczas gdy to serio nie było prawdą! Marzena ma z Grześkiem prawdziwie partnerską relację. Wszystko planują wspólnie, niezależnie od statusu finansowego w danym momencie.
ZOBACZ TEŻ: "Czuję się jak dziad". Porażające słowa, Daria Pikulik wyciąga brudy
Marzena zauważyła, kim się stała dla swoich bliskich
Minęło pół roku od momentu, w którym Marzena całkowicie przeszła w tryb zajmowania się domem. Sytuacja finansowa była świetna, a kobieta była wypoczęta i zadowolona ze stanu rzeczy. Dzieci były nakarmione, uczesane i radosne. W końcu nie musiała godzić pracy z jazdą po przedszkolach i załatwianiu wszystkich innych spraw. Zaczęła jednak otrzymywać wiele próśb… a właściwie rozkazów od najbliższych.
- Odbierz Olafka ze szkoły baletowej, bo nie zdążę - prosiła siostra.
- Weź się zajmij moimi dziećmi, bo ja pracuję - dzwoniła kuzynka.
Wszyscy założyli, że ze względu na to, że Marzena nie pracuje, to ma nieskończenie wiele czasu dla siebie. Owszem, było jej prościej, niż gdy pracowała na etacie, ale wciąż miała pod opieką czwórkę dzieci. Choć początkowo zgadzała się spełnić niektóre żądania sióstr i kuzynek, w końcu miarka się przebrała.
Szanowni członkowie mojej rodziny, chciałabym was serdecznie poinformować, że nie jestem darmową nianią, kierowczynią ani kucharką. Choć uwielbiam wasze dzieci, nie będę spełniała już żadnych waszych rozkazów. Ja i moje cztery bąbelki mamy co robić w naszym “czasie wolnym” - napisała na grupowym czacie do wszystkich osób, które do tej pory próbowały ją wykorzystywać.
Krótko po tej wiadomości Marzena została zasypana wiadomościami o tym, jaka jest niewdzięczna i bezduszna. W końcu inni tak ciężko pracują, a ona tylko siedzi w domu! Kobieta postanowiła wyciszyć telefon i wrócić do zabawy ze swoimi dziećmi. Ostatnie zdanie jej wiadomości było w pełni prawdziwe.