Wyszukaj w serwisie
styl życia programy dzieje się z życia wzięte
Lelum.pl > Dzieje się > OGROMNA tragedia. Nie żyje żołnierz i jego 2-letni syn
Alicja Dackiewicz
Alicja Dackiewicz 05.09.2025 09:55

OGROMNA tragedia. Nie żyje żołnierz i jego 2-letni syn

Policja
KAPIF

Na prostej trasie między Bisztynkiem a Wozławkami w skodę prowadzoną przez ciężarną Samantę B. uderzyło rozpędzone audi. Zginęli 37-letni Zbigniew M. - żołnierz i strażak ochotnik - oraz jego dwuletni synek Hubert. Kierowca audi, 35-letni Alan G., oddalił się pieszo do domu. Śledczy mówią dziś wprost: ta historia będzie rozliczana w sądzie, ale jej echo zostanie w lokalnej społeczności na długo.

Jak doszło do wypadku?

15 sierpnia 2025 r., około godziny 21:30, na odcinku DK57 między Bisztynkiem a Wozławkami audi najechało na tył prawidłowo jadącej skody. Z przodu siedział Zbigniew M., z tyłu - jego 2-letni syn. Obaj zginęli na miejscu. Kierująca - w zaawansowanej ciąży - trafiła do szpitala z ciężkimi obrażeniami. Kierowca audi uciekł, został zatrzymany po kilku godzinach we własnym domu. Te kilka zdań to chłodny protokół faktów, ale za nimi kryje się wielka tragedia i rozbita rodzina.

Kierowca pod wpływem alkoholu

Gdy policja dopadła 35-latka, badanie wykazało około 1,5 promila alkoholu we krwi. Alan G. upiera się jednak, że pił „po wypadku, żeby rozładować stres”. Śledczy zlecili więc tzw. badania retrospektywne - to analiza, która pozwala oszacować, jaki był poziom alkoholu w chwili zdarzenia, nawet jeśli krew pobrano później. Sąd Rejonowy w Biskupcu zastosował wobec mężczyzny trzymiesięczny areszt.

Pożegnanie ojca i syna

22 sierpnia Bisztynek wstrzymał oddech: pogrzeb Zbigniewa i Huberta miał wojskowy charakter, a ojciec i syn spoczęli w jednej trumnie. W kościele pw. św. Macieja Apostoła było więcej łez niż słów, a żołnierskie salwy przebiły się przez ciszę jak ostry dzwon. 

Równolegle prokuratura czeka na przesłuchanie kierującej skodą - to od jej relacji ma zacząć się pełna rekonstrukcja wypadku. Mężczyźnie, który spowodował zderzenie grozi nawet do 20 lat więzienia. Ostateczną kwalifikację i wymiar kary przyniesie dopiero opinia biegłych i materiał zebrany w śledztwie. Pytanie, z którym zostajemy: czy ta tragedia zmieni coś na naszych drogach, czy znów wszystko przykryje kurz codzienności?